Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ratownicy SAR chronią całe wybrzeże i ratują w każdych warunkach. W 2023 roku uratowali 175 osób

Piotr Jasina
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Nad bezpieczeństwem polskiego wybrzeża, Zalewu Szczecińskiego i Wiślanego non stop czuwają ratownicy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR. W 2023 roku przeprowadzili już 388 akcji i uratowali życie 175 osobom.

Całodobowy monitoring prowadzi Centrum Koordynacyjne w Gdyni i pomocnicze w Świnoujściu. Rozlokowani w kilkunastu bazach ratownicy wypływają w morze bez względu na warunki atmosferyczne.

- Część morską stanowi grupa 180 marynarzy zatrudnionych na naszych 13 statkach ratowniczych - wyjaśnia dyrektor Sebastian Kluska, dyrektor organizacji. - Służby lądowe to inspektorzy morskich centrów koordynacji ratownictwa, pracownicy brzegowych stacji ratowniczych (46 osób) oraz cały pion administracyjny niezbędny do obsługi organizacji. W sumie to 400 osób, z których 100 to ochotnicy.

Bazy ratownicze SAR (z jęz. ang. Search And Rescue, czyli „szukać i ratować”) rozlokowane są wzdłuż całego polskiego wybrzeża. Pierwsza stacja ratownicza od granicy z Niemcami znajduje się w Trzebieży (Zalew Szczeciński), ostatnia - na granicy z Federacją Rosyjską ulokowana jest w Tolkmicku nad Zalewem Wiślanym. Pozostałe znajdują się w miejscowościach nadmorskich.

Każdego dnia służbę pełni 71 ratowników.

„Cyklon” w Dziwnowie

Na reporterski rekonesans udaliśmy się do zintegrowanej bazy w Dziwnowie, gdzie stacjonowała załoga statku ratowniczego „Cyklon” i bez przerwy pełni tu służbę sześciu zawodowych ratowników drużyny brzegowej.

- W Dziwnowie jestem na dwutygodniowej zmianie - mówi kpt. Andrzej Figiel dowodzący „Cyklonem”. Jest z Gdańska, a w SAR od 1997 roku. - Służbę pełnimy na całym wybrzeżu, miejsca się zmieniają. Jednostka w tej chwili nadzoruje obszar od latarni w Świnoujściu do Mrzeżyna.

Są w stałej gotowości. Turyści, żeglarze nie dają zapomnieć o sobie, zwłaszcza w sezonie.

- W okolicy Międzywodzia pomocy wymagała załoga jachtu - wspomina kapitan niedawne zdarzenie. - Wypłynęli w trudnych warunkach pogodowych, mieli awarię silnika. Na pokładzie było 10 osób. Trzeba było podjąć ludzi na naszą jednostkę, a jacht zaholować do mariny.

  • Ludzie bywają nierozważni, przeceniają swoje możliwości, nie znają dobrze jednostek - kontynuuje kapitan „Cyklonu”. - Rybacy żyjący z morza też niekiedy nie doceniają siły żywiołu. Miałem już do czynienia z zatonięciami kutrów i śmiercią załóg - wspomina. - To ciężka praca i nie zawsze jesteśmy w stanie zapobiec tragediom. Ale każde uratowane życie to największa satysfakcja, nadająca sens naszej służbie.

SAR. Służba w każdych warunkach!

W strukturze organizacji funkcjonują zintegrowane bazy z załogą statku ratowniczego - taka właśnie jest w Dziwnowie - oraz brzegowe stacje, w których działają ochotnicze drużyny ratownicze. Służba jest całodobowa.

- W każdych warunkach, jakie zafunduje nam natura, podejmujemy akcje, by ratować ludzi - podkreśla Sebastian Kluska, dyrektor Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa. - Jednostki morskich stacji ratowniczych nie mają ograniczeń co do zasięgu, łodzie baz brzegowych działają do 6 mil od brzegu. W ubiegłym roku podjęliśmy ponad 350 akcji ratowniczych. Udało się uratować życie 89 osobom. W tym roku w połowie sezonu odnotowaliśmy już 264 akcje.

Dyrektor Sebastian Kluska podkreśla bardzo duże zaangażowanie lokalnych mieszkańców.

- Zawsze tak było - dodaje. - To bowiem rybacy, marynarze, jako pierwsi zaczęli się organizować, by w razie potrzeby nieść pomoc swoim współbraciom po fachu. To oni dali początek naszej organizacji w obecnym kształcie i dziś stanowią trzon naszych drużyn.

By wstąpić w szeregi brzegowej ochotniczej drużyny ratowniczej, oprócz sprawności fizycznej potrzebny jest patent sternika motorowodnego czy prawo jazdy kategorii B, C, E. Na statkach służb ratowniczych pływają już wyłącznie osoby, które wypełniają wymogi zawodu marynarza.

ZOBACZ TEŻ: Sztorm na Bałtyku. Siła żywiołu uderza w port Darłowo. Zdjęcia 2023 rok

Szef SAR nie ukrywa, że przydałoby się w szeregach służb znacznie więcej ratowników medycznych.

- Wykwalifikowany personel medyczny na pokładzie to możliwość udzielania bardziej zaawansowanej pomocy, mówiąc wprost to gwarancja większej przeżywalności ludzi w stanie zagrożenia życia - wyjaśnia Kluska. - Często godzinę, dwie potrzebujemy, by dotrzeć do lądu z osobami potrzebującymi pomocy…

Niestety, Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa to jednostka budżetowa - funkcjonuje w określonych ramach płacowych. A trudno konkurować z jednostkami służby zdrowia i przyciągnąć do siebie ratowników medycznych bez atrakcyjnych wynagrodzeń.

- Tym bardziej, że to nie jest praca w karetce, na lądzie. Warunki na morzu, sztormy itd., są często skrajnie trudne - zaznacza dyrektor SAR.

Sebastian Kluska liczy na to, iż rozwiązaniem problemu będzie pomysł fachowców z Komendy Wojewódzkiej PSP w Szczecinie - rozszerzenia kompetencji medycznych ratowników SAR czy PSP.

- Trwają już rozmowy międzyresortowe w tej sprawie - dodaje.

Mayday!

Szef SAR przypomina, iż w Morskim Ratowniczym Centrum Koordynacyjnym w Gdyni oraz pomocniczym w Świnoujściu prowadzony jest 24-godzinny nasłuch na kanale ratowniczym 16. Do komunikacji służy także kanał 11.

- Jednostki nieposiadające radia, znajdujące się bliżej brzegu, mogą kontaktować się telefonicznie, korzystając np. z numeru do centrum koordynacyjnego 50 50 50 971 - dodaje dyrektor Kluska. - Pod tym samym numerem uzyskać pomoc mogą jednostki wyposażone w radio i znajdujące się bliżej brzegu. Za pomocą numeru 112 informacja także dotrze do naszych służb. Dodam, że sygnał przekazany za pomocą środków pirotechnicznych (wystrzelenie trzech czerwonych rakiet) też zostanie odebrany przez ratowników SAR i nasze drużyny ruszą na ratunek.

Studia przypadków. Kuter na dziobie kontenerowca…

Wczesnym rankiem rybacy 12-metrowego kutra z Dziwnowa wybierali flądrę z sieci kilkanaście mil od brzegu. Nagle wyrósł przed nimi 160-metrowy kontenerowiec „Nordic Italia”. Staranował jednostkę.

Kuter z rybakami zawieszony na dziobowej gruszce pchany był przez ponad godzinę z prędkością 17 węzłów.

- Sygnał dotarł do centrum koordynacyjnego SAR po godzinie - wspomina wydarzenie z 2022 roku nasz rozmówca. - Kontenerowiec, uderzając w kuter, zniszczył antenę, rybacy nie mogli wezwać pomocy. - Wystrzeliwali race w kierunku sterówki kontenerowca, bezskutecznie. Dodzwonili się, dopiero gdy znaleźli się w zasięgu sieci komórkowej. Na pomoc ruszyły jednostki z Dziwnowa i Kołobrzegu. Rybacy w wyniku uderzenia doznali licznych złamań. Konieczna była natychmiastowa ewakuacja. Jednego z rannych zabrał śmigłowiec. Wszyscy przeżyli. Zabezpieczono kuter przed zatonięciem z bakiem pełnym paliwa.

Jak wykazało śledztwo, oficer wachtowy przysnął, nie zauważył staranowanego kutra, z którym na dziobie płynął ponad godzinę!

Ludzie za burtą!

Na kanale 16. nadano komunikat: „kobieta z dzieckiem za burtą”. Centrum Koordynacyjne SAR w Gdyni skierowało do akcji m.in. załogę ratowniczą śmigłowca swoich służb. Okazało się, że do zdarzenia doszło na jednym z promów Stena-Line. Ratownicy podjęli z wody dwie osoby, kobietę i dziecko, transportując je do szpitala.

PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Nie żyje matka i 7-latek, którzy wypadli z promu na Bałtyku. Tragiczny finał akcji ratowniczej. Gdańska prokuratura wszczęła śledztwo

- Mimo reanimacji nie udało się uratować kobiety, a dziecko już w momencie podjęcia z wody nie wykazywało żadnych oznak życia - mówi Sebastian Kluska. Dodaje, że w wyniku wstępnych ustaleń zdarzenie zakwalifikowano jako zabójstwo rozszerzone. Matka wrzuciła martwego syna z promu i sama skoczyła do morza.

W tym dramatycznym zdarzeniu ratownicy niewiele mogli zrobić:
- Chciałbym podkreślić jednak fakt, że po sygnale na kanale 16. o kobiecie i dziecku za burtą na pomoc ruszyły 3 inne śmigłowce i jednostki pływające szwedzkich, fińskich czy niemieckich służb ratowniczych. Taka solidarność w trudnych momentach jest naprawdę budująca.

Kąpiel na niestrzeżonym

Mężczyzna zniknął pod wodą na niestrzeżonym kąpielisku w Karwi (powiat pucki). Na ratunek ruszyli ratownicy bazy we Władysławowie: na pontonie od strony wody i samochodem od strony lądu. Udało się go szybko odnaleźć i przywrócić czynności życiowe. Śmigłowiec zabrał go do szpitala.

- To przykład z ubiegłego miesiąca, ale podobnych zdarzeń odnotowujemy bardzo wiele - przyznaje dyrektor SAR. - Możemy jedynie ponawiać apele. Kąpmy się na plażach strzeżonych! Nie lekceważmy czerwonej flagi, bo to sygnał, że jest niebezpiecznie. Bądźmy rozsądni i odpowiedzialni, a wrócimy z urlopów wypoczęci i zrelaksowani, bez tragicznych doświadczeń.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

Zobacz też na dziennikbaltycki.pl:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ratownicy SAR chronią całe wybrzeże i ratują w każdych warunkach. W 2023 roku uratowali 175 osób - Dziennik Bałtycki

Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto