„Kaśka”, czyli 42-letni magirus OSP Szymankowo, jak nazywają go druhowie, jeszcze jest na chodzie, ale pójdzie w odstawkę.
- Dlaczego "Kaśka"? Ktoś po prostu rzucił kiedyś takie hasło. Wóz, który jest z nami, to jak członek rodziny. Otrzymaliśmy go lata temu z zaprzyjaźnionej gminy Kirchanschoring. Kłopoty z "Kaśką" bywały olbrzymie. Zdarzało się, że wyjechała 2 kilometry i stanęła. Na szczęście, od półtora roku w naszych szeregach jest druh, który z zawodu jest mechanikiem samochodowym. To on doprowadził samochód do takiego stanu, że nie zawodził. Dzięki niemu po wybuchu epidemii mogliśmy spokojnie dwa razy w tygodniu przez dwa miesiące wyjeżdżać z komunikatami o COVID-19. Dwa razy jeździliśmy też po gminie i odkażaliśmy wszystkie przystanki – mówi Johannes Grenzler, prezes OSP w Szymankowie.
Może i żal będzie się żegnać z „Kaśką”, ale nowy nabytek zrekompensuje ten ból. „Wychodził” go wójt Lichnów Jan Michalski.
- Poprosiłem komendanta powiatowego bryg. Mariusza Dzieciątka, żeby zaczął naciskać w Gdańsku w sprawie wozu dla OSP Szymankowo i dzięki jego staraniom udało się. Słówko szepnąłem też posłowi Kazimierzowi Smolińskiemu. Początkowo mieliśmy dostać 9-letni samochód z Kartuz, ale ze względu na jego dość młody wiek mógłby być tylko wypożyczony. Ostatecznie więc dostaliśmy 14-latka z Pucka. Strażacy przekazali nam go nieodpłatnie – mówi Jan Michalski.
Chociaż nie tak do końca, bo w zamian Rada Gminy Lichnowy zgodziła się na przekazanie dotacji w wysokości 40 tys. zł na rzecz Komendy Wojewódzkiej PSP.
Najważniejsze, że chłopaki z OSP są zadowoleni. 40 parę lat a 14 lat to jest różnica. Młodszy wóz ma zbiornik na 1200 l wody, czyli przyda się do małego pożaru, ale bardziej jest do ratownictwa drogowego – dodaje wójt Lichnów.
Przekazanie pojazdu odbyło się w miniony piątek (3 lipca) z udziałem wicewojewody pomorskiego, posła Smolińskiego, komendanta wojewódzkiego PSP i komendanta powiatowego z Pucka. A „Kaśka” ma być sprzedana.
- „Kaśka” zaczęła chodzić po tym naszym liftingu, ale nie jesteśmy w stanie jej utrzymać, dlatego są plany, żeby ją sprzedać. Jeśli się uda, za te pieniądze doposażony zostanie nowy samochód – mówi Joannes Grenzler.
Na naprawy magirusa zrzucali się członkowie OSP. Jednostka otrzymuje dotacje zewnętrzne, ale swoje pieniądze druhowie wkładają też w zakupy. We własnym zakresie kupili część sprzętu, np. deskę medyczną czy torbę medyczną. Albo niedawno ubranie i worek do ściągania owadów błonkoskrzydłych.
- Dlatego mogliśmy niedawno dwukrotnie ściągać roje samodzielnie. Wcześniej musieliśmy jeździć z innymi jednostkami. To buduje chłopaków, jak są wzywani z KP PSP. My nie jesteśmy w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym, dlatego nie do wszystkich zdarzeń możemy sami wyjeżdżać. Ale doposażamy jednostkę, wszystkie zmiany są zgłaszane do komendy i oni widzą, do czego możemy jechać. Obudziliśmy się trochę z letargu – przyznaje Johannes Grenzler, który prezesem jest od stycznia 2020 r.
Pochodzi z Trójmiasta, w Szymankowie mieszka od ośmiu lat i, jak dodaje, wciągnął się w OSP. Po stronie plusów wymienia też m.in. wykształcenie trzech ratowników, kapitalny remont biura wraz z wymianą mebli. Prezes dodaje, że do remontu remizy szczególnie (i dosłownie) rękę przyłożyli druhowie: Szymon Siudowski - zastępca naczelnika, Adam Cichocki pełniący obowiązki gospodarza, Robert Czajkowski - kierowca, Marek Chamula - dowódca roty.
Do OSP w tej miejscowości należy 21 osób.
WARTO WIEDZIEĆ
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?