Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hokeista z Malborka przed swoim "amerykańskim snem". Niedługo wyjedzie do Stanów Zjednoczonych grać w klubie legendarnego trenera

Radosław Konczyński
Radosław Konczyński
Michał Nawrocki i Sławomir Nawrocki, czyli zawodnik i jego pierwszy trener.
Michał Nawrocki i Sławomir Nawrocki, czyli zawodnik i jego pierwszy trener. Radosław Konczyński
Młody hokeista z Pomorza stanie przed szansą na spełnienie swojego amerykańskiego snu. Michał Nawrocki, który przygodę z hokejem zaczynał na małym lodowisku w Malborku, dostał propozycję gry w USA. Podpisał już kontrakt.

Zagra w klubie należącym do legendarnego trenera NHL

Co łączy 20-letniego Michała Nawrockiego z Malborka i Bruce'a Boudreau, jednego z najbardziej znanych trenerów najlepszej ligi hokeja na lodzie, czyli NHL? Klub z Hershey w Pensylwanii w Stanach Zjednoczonych. Boudreau jest jego właścicielem. Hershey Cubs sami za pośrednictwem skauta zgłosili się po młodego zawodnika i podpisali z nim kontrakt na najbliższy sezon. Malborczyk będzie grał w drużynie występującej w lidze młodzieżowej do lat 20. Nie ma zbyt wielu hokeistów z Pomorza, którzy dostają taką szansę, więc choćby z tego powodu jest to wielki sukces. Jednak to dopiero początek drogi, na horyzoncie której jest legendarny „amerykański sen”.

W Europie dobre są ligi szwedzka, fińska, czeska, niemiecka, szwajcarska, ale jednak wszyscy ciągną do USA. Coś w tym jest. To jest ta magia wynikająca z faktu, że tam jest najlepsza liga świata - mówi Sławomir Nawrocki, tata i pierwszy trener Michała.

W Stanach już w młodszych kategoriach, jak ta, w której będzie grał malborczyk, rywalizacja jest ogromna. Fakt, że Amerykanie sami zgłosili się po niego, już wiele znaczy. Bez wątpienia należy do grona najbardziej utalentowanych młodych polskich hokeistów, grał już w ligach młodzieżowych w Niemczech i Szwecji. Był powoływany do młodzieżowych reprezentacji Polski.

Jak miałem 13 lat i rodzice spytali mnie, gdzie chciałbym grać, to powiedziałem, że Skandynawia i Stany. W Skandynawii zagrałem, podobało mi się. Mam nadzieję, że w Stanach spełni się moje kolejne marzenie, bo to jednak jest inny świat. Chciałbym się pokazać jak najlepiej w najbliższym sezonie, żeby zdobyć kontrakt w pierwszej lub drugiej dywizji ligi uniwersyteckiej i stypendium w college'u, które jest opłacane od 75 do 100 procent kosztów. To już byłoby duże odciążenie dla rodziców, bo teraz jednak będą musieli ponosić koszty mojego pobytu – wyjaśnia Michał Nawrocki.

Do Ameryki malborczyk ma wyruszyć pod koniec sierpnia, a sezon rozpocznie się pod koniec września.

Jego doświadczenie i umiejętności, które rozwinął podczas gry w krajach europejskich, będą wielkim atutem dla naszego klubu” - napisał klub z Pensylwanii po podpisaniu kontraktu.

Hokej był jego przeznaczeniem od momentu... gdy w Malborku powstał klub

Michał Nawrocki po prostu musiał grać w hokeja. Miał cztery lata, gdy jego tata w 2008 roku zakładał w Malborku klub hokeja na lodzie.

Nie miał wyjścia. Ale wtedy były jeszcze kajaki, trenował nawet, na kanadyjce zaczęło mu to nawet fajnie wychodzić. Później już został tylko hokej. Na początek była zabawa, ale dosyć płynnie zaczął jeździć i grać, strzelać bramki – opowiada Sławomir Nawrocki.

W Malborku w młodszych kategoriach nie było wówczas drużyny ligowej, Michał grał więc najpierw z Niedźwiadkami Gdynia, z Koziołkami Poznań i jako wyróżniający się gracz po ukończeniu szkoły podstawowej (wówczas 6-klasowej) trafił do Sokołów Toruń, klubu słynącego w kraju z dobrego szkolenia młodzieży. Stamtąd wyjechał do klubów w Niemczech (Dusseldorfer EG) i Szwecji (Kalix HC). Miniony sezon spędził w najlepszej lidze niemieckiej do lat 20.

To był dobry ruch. W ostatnim sezonie Michał zebrał dużo doświadczenia, bo trafił na trenera – ikonę niemiecką, Georga Holtzmanna, który był na kilku igrzyskach, słynącego z twardej ręki. Byłem na paru treningach, panowała cisza jak w kościele. A jeżeli chodzi o mecze, to zawodnicy zapatrzeni, wsłuchani, wielka dyscyplina. Cieszę, że trafił na takiego trenera – mówi trener Nawrocki.

W grze na pewno była duża różnica między Szwecją a Niemcami, ze względu na to, że w Szwecji hokej jest bardziej taktyczny. W Niemczech dostałeś krążek, jechałeś, zrobiłeś dobrze, zostałeś pochwalony. A w Szwecji jak nie podałeś, to już zostałeś usadzony na ławce – opowiada Michał

A jaki poziom jest w Stanach?

Myślę, że dużo lepszy niż w Szwecji i Niemczech. Michał będzie musiał trochę połączyć te dwa style, których nauczył się w obu krajach, i to wszystko tam pokazać. Lodowiska są węższe nawet o 6 metrów. Szybkość i technika są najważniejsze. Zauważyłem, że ten styl grania może Michałowi przypasować, o ile da z siebie wszystko – dodaje Sławomir Nawrocki.

Zespół, do którego trafi malborczyk, występuje w młodzieżowych rozgrywkach the United States Premier Hockey League (USPHL).

- W USA są dwie ligi równorzędne, prowadzone odrębnie przez dwie różne federacje. Jedna z drugą rywalizuje. Jeśli jedni dostarczą więcej zawodników do wyższych lig – uniwersyteckiej albo NHL, to ta liga jest bardziej prestiżowa w danym sezonie. W lidze, gdzie Michał ma grać, z Polaków teraz nie ma nikogo – wyjaśnia Sławomir Nawrocki.

Pensylwania czeka na Michała już od roku

W Hershey Cubs już rok temu chcieli mieć młodego hokeistę w składzie swojej drużyny, ale przez formalności wizowe wyjazd nie doszedł do skutku. Cierpliwie poczekali, w tym roku udało się wizę uzyskać i ponownie podpisali kontrakt. Malborczyk był już tam nawet na rekonesansie.

Po zakończeniu sezonu w Niemczech poleciał na zaproszenie Hershey Cubs do Stanów zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Przede wszystkim sprawdzić, czy ta wiza będzie działała, bo po wcześniejszych odmowach, jak to w Stanach bywa, po przylocie mógł usłyszeć, że „Bramka z powrotem jest tam”. Na szczęście, tak się nie stało, dotarł, zobaczył i był pod wielkim wrażeniem – mówi Sławomir Nawrocki.

CZYTAJ TEŻ: Hokeistka z Malborka podpisała kontrakt z klubem ze Szwecji. Bramkarka spełniła jedno ze swoich marzeń

Pobyt w USA sam w sobie będzie wyzwaniem, ale jak mówi młody hokeista, już podczas pierwszej wizyty spotkał się z wielką otwartością. Jednak ciężkie treningi, dużą rywalizację na boisku będzie musiał połączyć z nauką na odległość, bo w przyszłym roku czeka go matura. Uczy się indywidualnym tokiem. Z kolei to jak się zaprezentuje na tafli, będzie miało wpływ, czy dostanie angaż w lidze uniwersyteckiej z możliwością studiowania w którymś z koledżów.

- Dla mnie jako rodzica nauka przede wszystkim, bo gra jest fajna, dziś wszystko jest w porządku, ale wystarczy jedna kontuzja... Dlatego musimy jeszcze ten jeden rok jakoś pogodzić z indywidualnym tokiem nauczania. Michał wie, po co jedzie do Stanów. Pokazać się z dobrej strony, osiągnąć coś tam, załapać się do ligi uniwersyteckiej, przeżyć fajną przygodę, skończyć studia i wtedy może wrócić do Europy i tu grać – mówi Sławomir Nawrocki.

Sławomir i Michał Nawroccy. Trudniej być trenerem syna czy zawodnikiem ojca?

W rodzinnym domu Michał od dawna bywa gościem. W przerwach między sezonami ligowymi przyjeżdża na dłużej. Odwiedza też lodowisko (a poza sezonem zimowym rolkowisko), na którym stawiał pierwsze kroki. Pierwszy trener nadal ocenia i udziela wskazówek.

Najtrudniej być rodzicem-trenerem, bo chce się dużo więcej od zawodnika-syna niż od innych. Ja bym chciał, żeby on każdy trening zrobił na sto procent – mówi tata.

Ale być dzieckiem trenera to jest najgorsze, co może być. To jest jeszcze gorsze, niż być ojcem i trenerem – śmieje się Michał.

Tata, nawet jeśli jest krytyczny, to z dobrymi intencjami. Ale przede wszystkim czuje dumę.
- Oczywiście, że jestem dumny z tego, co Michał osiągnął, bo w pewnym czasie, 2-3 lata temu, był najlepszym juniorem w Polsce, jeśli popatrzeć na statystyki i ogólną grę. Przez dwa ostatnie lata nie pojechał na mistrzostwa świata juniorów z pewnych względów i to jest coś, czego żałuję. Teraz wszystko w jego rękach – dodaje trener Nawrocki.

Przykład tego zawodnika jest kolejnym potwierdzeniem, że w małych miastach, nawet na wielkich lodowiskach mogą wyrosnąć talenty.

Z każdego małego może wyrosnąć coś dużego – śmieje się Michał.

Zgadza się, ale to codzienna, wieloletnia praca daje efekty. Jedni mają talent i ten talent ich promuje, a drudzy ciężką pracą potrafią zajść daleko. Zawsze się ktoś taki się trafi. W tym przypadku akurat syn, ale w tej chwili mamy u nas w klubie dużo dzieci i już widzę perełki rokujące, że w przyszłości mogą naprawdę fajnie grać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto