Bramki: 1:0 Mateusz Daukszys (14), 2:0 Robert Gdela (22).
Pomezania: Dębowski - Wilk, Jurczyk, Kielar, Owsianik - Just (46 Truszczyński), Gdela (66 Rychlik), Ziemak, Daukszys, Dryjas - Konwa (62 Sobieraj).
Czarni: Dratwa - Kowalski, Ł. Popielarz (46 Górski), Fortas, Wójcik - Drwicki, T. Popielarz, Kowalski, Bąkowski, Staniszewski - Wójcik.
W wyjściowej "jedenastce" gospodarzy na murawie pojawiły się trzy nowe twarze: bramkarz Bartosz Dębowski, doświadczony Sławomir Ziemak i Michał Just. W linii obrony od 1 minuty wyszedł Krystian Kielar, który wrócił z wypożyczenia do Błękitnych Stare Pole, a w pomocy - Robert Gdela wracający z Kaszubii Kościerzyna.
Do przerwy gra podopiecznych trenera Przemysława Marusy mogła się podobać. Czarni ograniczali się do obrony i szukali szans w kontrach, ale praktycznie nie stworzyli żadnego zagrożenia pod malborską bramką. Gospodarze z kilku swoich okazji wykorzystali dwie.
W 14 minucie po podaniu z głębi pola na prawe skrzydło Kamil Dryjas główkując wypuścił Mateusza Daukszysa na wolne pole, a pomocnik Pomezanii, znajdując się z prawej strony pola karnego, pięknie huknął po długim rogu.
Malborczycy, mimo dającego się we znaki upału, nie zwalniali tempa i już w 22 minucie prowadzili 2:0. Błąd bramkarza i defensywy gości zamienił na bramkę Robert Gdela. Po dośrodkowaniu Piotra Wilka uderzył głową z 5 metrów.
Po przerwie gra trochę "siadła", czego przyczyny - według szkoleniowca Pomezanii - można szukać w trudnych warunkach atmosferycznych.
- Przy 30-stopniowym upale wygodniej jest się bronić, niż prowadzić grę i atakować. Może po przerwie trochę zabrakło zdrowia, ale może być też tak, że po 45 minutach moi zawodnicy mieli w głowach, że mecz już sam dobiegnie do końca - mówił po ostatnim gwizdku trener Przemysław Marusa.
Od początku drugiej połowy śmielej zaatakowali Czarni i już w 53 minucie niewiele zabrakło, by zdobyli bramkę kontaktową. Najpierw sędzia podyktował dla nich rzut wolny tuż przed polem karnym, dopatrując się faulu, z czym z kolei nie zgadzali się malborczycy. Niemniej, chwilę później piłka trafiła w rękę jednego z malborskich zawodników stojących w murze - i rzut karny. Bartosz Dębowski wyczuł intencje Mariusza Drwickiego i obronił jego strzał z 11 metrów.
Gospodarze w drugiej połowie stworzyli sobie kilka okazji bramkowych. Najbliżej szczęścia był Piotr Sobieraj, który raz trafił w słupek, innym razem skierował piłkę do siatki, ale sędzia odgwizdał spalonego.
- Z wyniku jestem zadowolony. Chciałbym, żebyśmy wszystkie mecze wygrali po 2:0 i wtedy cel byłby osiągnięty - komentuje Przemysław Marusa, który rozpoczął drugi rok pracy z malborską Pomezanią. - Niemniej, w drugiej połowie "rozmył się" nam sposób prowadzenia gry i po rzucie karnym w 52 minucie wróciliśmy z dalekiej podróży. Prawda jest też taka, że trafiliśmy na dobrze zorganizowany zespół, który bardzo mocno pracował w defensywie, bronili się całym zespołem. Wbrew pozorom, to w drugiej połowie stworzyliśmy sobie więcej klarownych sytuacji, ale była też z naszej strony masa niedokładności, co również miało wpływ na obraz gry.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?