Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. W Sądzie Rejonowym trwa proces policjantów oskarżonych o pobicie rowerzysty

Radosław Konczyński
Już od dwóch lat malborski sąd bada, czy dwoje policjantów pobiło rowerzystę na drodze w gminie Miłoradz, czy nie. Mężczyzna ledwo przeżył. Funkcjonariusze z komendy w Malborku nie przyznają się, twierdzą, że żadnej krzywdy panu Januszowi nie zrobili, a wręcz chcieli pomóc.

Granica między prawdą a pomówieniem jest w tej sprawie prawie niezauważalna. Sędzia, który od dwóch lat prowadzi proces, ma więc trudną rolę do wypełnienia, bo to proces poszlakowy. Z jednej strony, jest słowo mocno pobitego człowieka, który ledwo uciekł przed śmiercią...

- Obrażenia skutkowały wystąpieniem choroby realnie zagrażającej życiu. Gdyby nie interwencja chirurgiczna, krwawienie wewnątrz trwałoby, powodując wypływ krwi z naczyń do jamy brzusznej, wywołując w konsekwencji wstrząs krwotoczny i śmierć - niemal recytował dr Michał Kaliszan, biegły z Zakładu Medycyny Sądowej w Gdańsku, podczas jednej z rozpraw w Sądzie Rejonowym w Malborku.

Opisywał obrażenia dziś 59-letniego mieszkańca gminy Miłoradz, pana Janusza. Ten jest pewien: - Pobili mnie policjanci - mówi stanowczo i opowiada, że w połowie października 2008 roku prowadził rower drogą gruntową. Zachciało mu się za potrzebą, więc położył go i poszedł w pobliskie krzaki. Kiedy wrócił, przy rowerze stał policyjny patrol - kobieta i mężczyzna. Mundurowy miał go zapytać, czy wcześniej prowadził rower po pijanemu, a gdy zaprzeczył, miał być uderzony w mostek i trzykrotnie kopnięty.

Z tą wersją absolutnie nie zgadzają się oskarżeni.
Nie przyznają się do niczego, twierdzą wręcz, że chcieli pomóc człowiekowi, którego w stanie nietrzeźwym napotkali na drodze, a teraz jeszcze spotykają ich pomówienia.

Na pewno dojścia do prawdy nie ułatwiają... zeznania świadków. Przy czym trzeba podkreślić, że świadków naocznych tutaj nie ma w ogóle.

- O sprawie dowiedziałem się po pięciu dniach koło sklepu, kiedy poszedłem po zakupy. Usłyszałem od znajomych, że pan Janusz miał poważną operację, nie pamiętam - na śledzionę czy wątrobę. Prawdopodobnie, tak mówili, policjanci go zbili, ale dokładnie nikt nie wie, co i jak się stało. Nic więcej na ten temat nie wiem - zeznawał w sądzie w ubiegłym tygodniu mieszkaniec Mątów Wlk., wsi, w okolicy której miało dojść do pobicia.
Zeznania świadków są niespójne, rozbieżne, rozmyte przez czas. Obrona z kolei starała się dowieść, że być może pokrzywdzony sam sobie jest winien. Podczas jednej z rozpraw dużo czasu poświęciła możliwości zrobienia sobie krzywdy podczas jazdy na rowerze. Adwokaci pytali biegłego, czy pokrzywdzony mógł odnieść obrażenia, spadając z roweru do rowu o dość znacznej głębokości. Albo uderzając się o kierownicę lub też spadając z roweru i uderzając się o dwie butelki piwa, które miał za pasem. Czy też spadając z siodełka, a potem będąc uderzony przez jednoślad spadający na jego brzuch.

- Mało prawdopodobne jest, żeby typowy rower, upadając z wysokości podłoża, a nie rzucony na przykład z 10 piętra, spowodował takie obrażenia - mówił biegły Michał Kaliszan.

Stwierdził natomiast, że "tego typu obrażenia jak u pokrzywdzonego mogły powstać w wyniku urazów godzących w brzuch, zadanych nogą lub pięścią, czyli mogły powstać w okolicznościach podanych przez pokrzywdzonego".

Sprawa w sądzie rozpoczęła się dokładnie w lipcu dwa lata temu. Andrzej Iwanowski, wiceprezes SR w Malborku i jednocześnie przewodniczący Wydziału Karnego, mówi, że na początku z pozoru wyglądała na dość prostą.

- Materiał dowodowy jest jednak sprzeczny wewnętrznie - wyjaśnia sędzia Iwanowski. - Sędzia musi dojść prawdy na podstawie poszlak i dowodów, które nie są jednoznaczne.

A to trudne zadanie. Jeśli policjanci są niewinni, a zostaną skazani... Lub też jeżeli są winni, to przy wyroku uniewinniającym - delikatnie mówiąc - może ucierpieć autorytet Temidy...

- Sprawa jest poważna, jej rozstrzygnięcie będzie rzutowało na przyszłość osób, których dotyczy. Dlatego sędzia musi ją zbadać bardzo wnikliwie i dlatego proces jest tak czasochłonny - dodaje Andrzej Iwanowski.

Długość procesu zależy od wielu czynników. Choćby od liczby biegłych i ekspertyz. Tutaj wypowiadali się m.in. specjaliści od fonoskopii, którzy analizowali policyjne nagranie z interwencji w okolicy Mątów Wielkich. Oddzielnie inni biegli zajęli nawet stanowisko na temat głosu oskarżonego policjanta i stopnia jego podenerwowania. Nerwowo do dziś reaguje pan Janusz.
- Ja do tej pory mam dreszcze, jak widzę policjantów. Tak mi pomógł, że trzeba mi było wyciąć śledzionę - mówi.
- Ja udzieliłem pomocy temu człowiekowi. Żadnej krzywdy mu nie zrobiłem. Odwiozłem go do jego zabudowań - powiedział nam oskarżony policjant.

Prowadzący proces sędzia Jarosław Łukowski wyznaczył kolejną rozprawę po wakacjach. Nie wiadomo, czy dojdzie do mów końcowych stron.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto