Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkaniec Malborka, były arbiter piłkarski, napisał historię sędziowania w naszym regionie. Dawno temu biegał z chorągiewką w I lidze

Radosław Konczyński
Radosław Konczyński
Radosław Konczyński
Malborczyk Edmund Golecki na swoim przykładzie opisał historię sędziowania na Pomorzu oraz Warmii i Mazurach. Sam wziął udział w blisko 900 meczach, także w najwyższej lidze w Polsce. Ważne daty, nazwiska i wiele anegdot z życia arbitrów zawarł w nowej publikacji „Kolegium sędziów. Gdańsk - Olsztyn - Elbląg”.

Sędziowska przygoda Edmunda Goleckiego rozpoczęła się przypadkowo od luźnej propozycji rzuconej we wrześniu 1953 r. w ówczesnej Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych w Olsztynie, gdzie pracował jako rachmistrz w Biurze Kontroli Dochodów.

„Jednym z kierowników jest pan Włodzimierz Sekuła (już wówczas sędzia I ligi). Na korytarzu wpadamy na siebie i pan Włodzimierz ni z gruszki, ni z pietruszki mówi o zbliżającym się jesienią kursie sędziów piłki nożnej w Olsztynie. Jako 19-latek, pracownik PKP najniższy rangą obyty z literaturą Gogola – tak na pierwsze wrażenie oszołomiony, coś bąknąłem i na tym się skończyło. Po tygodniu oswoiłem się z propozycją, byłem przecież zawodnikiem Ogniwa Ostróda jako siatkarz – czyli sport już od 1948 roku był we mnie. Przy następnym spotkaniu z panem kierownikiem działu już była moja zgoda, chociaż o piłce nożnej nie miałem zielonego pojęcia. Kurs adeptów sędziowskich trwał cztery tygodnie i 28 listopada 1953 roku zakończył się egzaminem, stałem się sędzią piłkarskim III klasy” - pisze w swojej książce Edmund Golecki.

Uczestnicy egzaminu otrzymali książeczki ewidencyjne pracy sędziów, a potem… byle do wiosny, czyli pierwszych wrażeń meczowych.

Gdy sięgam pamięcią wstecz, nie umiem przypomnieć sobie, z kim sędziowałem pierwszy mecz w dniu 4 kwietnia 1954 roku w Ostródzie o mistrzostwo klasy B. Wystąpiłem na linii. Ale już drugi mecz pamiętam doskonale – byłem sędzią liniowym, a sędzią głównym kolega Zygmunt Fabjaniak. Trzecioligowy Sokół Ostróda podejmował Granicę Kętrzyn. Było mokro, zimno, a ja nieopierzony sędzia biegałem niemal wzdłuż całej linii... aż do momentu, gdy Fabjaniak podbiegł do mnie i warknął, że mam się poruszać tylko do środkowej chorągiewki. Co ja wówczas głównemu pokazywałem, to Bóg raczy wiedzieć, w każdym bądź razie on po zawodach z mojej pomocy był wyraźnie niezadowolony - wspomina Edmund Golecki.

Sędzia miał pomóc, żeby mecz w ogóle się odbył

Takich anegdot z życia piłkarskich sędziów w latach 50., 60. i późniejszych jest w książce dużo więcej. Dwa tygodnie po debiucie na linii przyszła pora na pierwszy występ w roli arbitra głównego na meczu C-klasy w Biesalu.

„Trudno to było nazwać boiskiem. Jakaś polana położona wśród pięknego sosnowego lasu, piasek jak na wydmach, bramki nieregularne, linie wyznaczone rowkami. Wówczas w rozgrywkach klasy C i B nie obowiązywały siatki na bramkach. W drugiej połowie padła bramka dla gości, której nie uznałem, gdyż byłem przekonany, że piłka minęła słupek po zewnętrznej stronie. Niezadowoleni zawodnicy z Łukty zeszli z boiska i tak zakończył się mój pierwszy występ na środku” - opisuje Edmund Golecki.

To niebyły łatwe czasy. Miasta, ledwie dziewięć lat po zakończeniu wojny, stały w gruzach. Boiska piłkarskie były w bardzo różnym stanie.

Miałem zakodowane z wykładów na kursie, że nadrzędnym celem jest doprowadzenie do tego, aby mecz mógł być rozegrany i w tym ma pomóc sędzia, gdy nie są spełnione wymogi przepisów gry w piłkę nożną - przypomina Edmund Golecki.

O sprzęt sportowy też nie było łatwo. Pierwsze swoje buty piłkarskie sędzia Golecki zdobył za jedno piwo od kolegi. Były o dwa numery za duże, do tego z wysokimi cholewkami i zadartymi noskami. Z ulgą pozbył się ich po kilku meczach, gdy jeden z klubów ulitował się na taki widok i zaoferował mu nowe obuwie. Wytrzymało trudy 466 meczów, czyli 12 lat.

Milicja Obywatelska ruszyła z odsieczą

60-70 lat temu roli sędziego piłki nożnej podejmowali się pasjonaci. Otrzymywali zwrot kosztów podróży, dietę sędziowską oraz ryczałt za tzw. konserwację sprzętu. Jako środek komunikacji w rozliczeniach diet pod uwagę brany był tylko pociąg osobowy II klasy. Pojęcie przejazdu PKS-em i innymi środkami lokomocji nie było znane.
Sam wyjazd na mecz też bywał „wyprawą w nieznane”. Sędziowie nie wiedzieli, czego mogą spodziewać się po widowni. Z czasem oczywiście opinia o danych stadionach się ugruntowała, więc można było przewidzieć, że w niektórych miastach na zawodach będzie „gorąco”.

W roku 1957 do nich należały Prabuty, Nowe Miasto Lubawskie, Węgorzewo, a nade wszystko Działdowo. Przypominam sobie mecz A-klasy w Działdowie pomiędzy Działdowianką a Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie w dniu 2 czerwca. Gospodarze przegrali 0:1. Na stadionie nie było szatni, nasze ubrania leżały tuż za linią bramkową boiska. Po meczu pseudokibice nie pozwolili nam się ubrać, lżyli nas, jeszcze krok, a doszłoby do rękoczynów. Od linczu uratowała nas milicja - pisze Edmund Golecki.

18 maja 1958 r. jako sędzia I klasy biegał na linii w swoim pierwszym meczu w III lidze (OKS Olsztyn – Granica Kętrzyn), a 12 maja 1959 r. zadebiutował w II lidze spotkaniem Szombierki Bytom – Stal Mielec (1:3). Do dziś przechowuje fragment osobistego zapisu: „Mój pierwszy występ na szczeblu centralnym. Miałem dużą tremę. Jednocześnie byłem dumny, że mogę jak najlepiej pomagać sędziemu głównemu i to na Śląsku, w kolebce najlepszego futbolu.”

Kolejna ważna data to 13 marca 1960 – sędziował na linii w meczu I ligi Gwardia Warszawa – Wisła Kraków.
„Z tego sezonu pamiętam mecz w Sosnowcu. W tamtych latach w I lidze była Stal (obecnie Zagłębie) i zawody rozgrywane były tuż przy jakiejś kopalni na małym, kwadratowym, żużlowym stadionie. Kibice niejako „wisieli” na plecach sędziów liniowych. Stal przegrała 0:1, a kibice grozili nam wyciągniętymi laskami, którymi łatwo było chwycić za szyję sędziego” - relacjonuje po latach Edmund Golecki.

Ta sytuacja byłaby dziś hitem internetu

Na szczeblu centralnym spędził pięć lat. Życie przynosiło zmiany. Przeprowadzka do Kętrzyna, potem do Malborka, do tego nowy podział województw – to wszystko sprawiło, że z Okręgowego Kolegium Sędziów na Warmii i Mazurach, z którym był związany od początku, przeniósł się do okręgu gdańskiego, potem elbląskiego, a na koniec (już jako obserwator) – pomorskiego. Z okresu „poolsztyńskiego” też jest co wspominać, bo w każdym sezonie nie brakowało ciekawych sytuacji. Na przykład wrzesień roku 1973, LZS Jesionna gra w Pucharze Polski z Mlekserem Elbląg.

Przepisy nakładają obligatoryjny obowiązek, żeby w przypadku nieprzybycia sędziów związkowych ustawiać na linii tzw. przygodnych, jednak czasami nie można spełnić tego podstawowego warunku. Jest tylko po 11 zawodników, bez rezerwowych i działaczy, i jeden sędzia. Na pobliskich polach pracują rolnicy i pracownicy PGR. Owszem, mecz ich interesuje, ale z daleka. Prowadziłem te zawody bez liniowych. Wygrali goście 2:1. Żadna z drużyn nie wniosła protestu - wspomina Edmund Golecki.

Z tego samego roku były sędzia pamięta akcję z meczu B-klasy w Starym Polu, która dzisiaj mogłaby być hitem internetu.
„Rzut karny wykonał bramkarz. Strzał został obroniony, piłka wybita w pole i za chwilę padła bramka po przeciwnej stronie boiska. Wykonawca rzutu karnego był w tym czasie w okolicy środkowej linii boiska” - wspomina Edmund Golecki.

Publikacja zawiera mnóstwo podobnych historii, ale nie jest dostępna w powszechnej sprzedaży. Autor zaproponował ją związkom piłki nożnej i klubom.

Pomezania Malbork świętuje 30-lecie. Obecny prezes o przeszł...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto