Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Czy rok od podtopienia miasto jest przygotowane na kolejną wielką ulewę?

Anna Szade
Anna Szade
Fot. Radosław Konczyński
21 czerwca 2019 r. wielu mieszkańców Malborka liczyło straty spowodowane gwałtowną ulewą, która przeszła nad miastem dzień wcześniej. Czy władze zrobiły cokolwiek przez ten rok, by domy, piwnice i ulice nie tonęły w deszczówce?

Burza z gradem dała się we znaki mieszkańcom Malborka 20 czerwca 2019 r. przed godz. 16. Gdy przeszła, telefony na stanowisku kierowania straży pożarnej zaczęły się wręcz grzać. W krótkim czasie odnotowano ok. 60 różnych zdarzeń, głównie zalanych piwnic i innych pomieszczeń, do których wtargnęła woda. Jak szacował przed rokiem Urząd Miasta Malborka, wówczas w ciągu kilkudziesięciu minut spaść mogło od 20 do 40 litrów na metr kwadratowy powierzchni.

Ulewa obnażyła wówczas słabości miejskiej infrastruktury. Na Piaskach instalacja burzowa nie nadążyła odbierać wody. To dlatego magistrat kilka tygodni po tamtych podtopieniach zlecił audyt kanalizacji deszczowej w tej dzielnicy.

Po tym przeglądzie sieć została udrożniona, by nie tworzyły się takie rozlewiska, jakie miały miejsce choćby na ul. Wilczej. Po intensywnych opadach, które miały miejsce w czwartek (18 czerwca 2020 r.) nie mieliśmy żadnych sygnałów o zalaniach – mówi dziś Marek Charzewski, burmistrz Malborka.

Po deszczach kiepsko było też na ul. Smoluchowskiego, gdzie regularnie deszczówka zalewała garaż w nowym wielorodzinnym budynku. Mieszkańcy skarżyli się na podtopienia.
- Tam wykonaliśmy nowe przyłącze, dzięki czemu woda jest już właściwie odprowadzana – zapewnia Marek Charzewski.

Ale władze chciałyby przede wszystkim zamienić miasto w wielką gąbkę, która wchłaniałaby deszcz. Tym bardziej, że nie da się zaprojektować takiej kanalizacji burzowej, by odebrała całą wodę w razie ewentualnego oberwania chmury. To nieopłacalne, bo trudno wyobrazić sobie średnicę rur, która przyjęłaby takie "chluśnięcie" wodą z nieba tylko po to, by ją natychmiast odprowadzić do Nogatu. Dużo lepiej deszczówkę zatrzymywać tam, gdzie spada, co dodatkowo ma również znaczenie w walce z suszą.

- Zależy nam, by podczas opadów w mieście woda trafiała najpierw na trawniki, a dopiero później do kanalizacji. To także chroni i tak już robimy, projektując choćby chodniki i ścieżki rowerowe. Można to zaobserwować choćby na ul. Konopnickiej. Od strony budynków jest wyższy krawężnik, by domy nie były zalewane, a z drugiej jest delikatny spadek, by wszystko spływało na trawę – tłumaczy burmistrz.

Dlatego im więcej przepuszczalnych powierzchni w mieście, tym lepiej. Nie jest to chwilowa moda, choć aktualnie dużo mówi się łąkach kwietnych. One też mogą pomóc w czasie deszczu, choć mówi się, że ich rolą jest walka z suszą. A to dlatego, że rośliny łąkowe mają lepszy system korzeniowy niż trawa. Gdy pada, „piją” więcej deszczówki niż wypielęgnowany, równo przycięty trawnik, a później tę zmagazynowaną w korzeniach wodę wykorzystują w okresach bezdeszczowych.

Przyroda doskonale wie, jak traktować deszcz. Dlatego władze miasta twierdzą, że chcą te odwieczne prawa natury wykorzystywać i tego przykładem jest rzadziej koszona trawa. Chociaż nie brakuje mieszkańców, którzy mają ją za dowód niechlujstwa.

Tam, gdzie zakładamy łąki kwietnie, prawdopodobnie pojawią się tabliczki informujące, czemu służą – zapowiada w związku z tym Marek Charzewski.

Deszcz może być również dobrodziejstwem dla ogrodników i działkowców.
- Bardzo chcielibyśmy, by to na działkach prowadzona była mała retencja na większą skalę – przyznaje włodarz.

Gromadzenie deszczówki do podlewania warzyw czy kwiatów nie wymaga wielkiego wysiłku. Wystarczy podstawić większe naczynie pod rynnę. Warto pamiętać, że to również odciąża kanalizację deszczową. Dzięki temu woda nie „wybije” na sąsiedniej ulicy w razie nadejścia ulewy.

Miasto zdecydowało się również na wielką inwestycję, by ochronić mieszkańców przed podtopieniami. Tak stało się na Wielbarku. Przedsięwzięcie zakończyło się w lutym tego roku. Za blisko 13 mln zł wybudowany tam został zbiornik retencyjny, który może przyjąć 7949 m sześc. deszczówki. Powstało też 1,5 km nowej sieci kanalizacji deszczowej, a starą przebudowano.

Zbiornik retencyjny powstanie także na zapleczu ul. Jagiellońskiej. Deweloper buduje tam osiedle domów wielorodzinnych. Do niedawna padający deszcz wsiąkał w glebę, teraz spływać będzie z dachów blokowiska i dróg dojazdowych, co wiązało się z koniecznością kosztownej rozbudowy istniejącej „burzówki”. Ale zamiast układać nowe rury o większej średnicy, powstanie tam spore oczko wodne.

Gromadzenie wody deszczowej ma również wymiar finansowy. Znowelizowane prawo wodne wprowadza opłaty za odprowadzanie do rzek czy jezior wód opadowych i roztopowych. W ubiegłym roku magistrat szacował, że ten podatek od deszczu w przypadku Malborka mógłby wynieść nawet milion złotych rocznie. Tyle pieniędzy trzeba byłoby wpłacić z miejskiej kasy do Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie za odprowadzenie do Nogatu wód opadowych i roztopowych zebranych w mieście. Im mniej deszczówki trafi tam bezpośrednio z rur kanalizacji burzowej, tym ten środowiskowy "haracz" będzie mniejszy.

- Dlatego nieustannie będziemy zachęcać do gromadzenia wody tam, gdzie się da – mówi burmistrz Charzewski.

W tym może pomóc program Moja Woda, który przeznaczony jest dla właścicieli jednorodzinnych budynków mieszkalnych. Jak informuje Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Gdańsku, nabór wniosków ruszy 1 lipca 2020 r. Program przewiduje do 5000 zł dotacji na przydomowe instalacje, które magazynują wody opadowe lub roztopowe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto