Włodarze w całej Polsce drżą, czy wystarczy im pieniędzy na obsługę całego procesu związanego ze śmieciami. To normalna usługa, za którą płacą mieszkańcy, a od stycznia 2020 roku w Malborku również firmy usytuowane w budynkach mieszkalnych. Wydaje się proste: z jednej strony są wpływy, z drugiej wydatki, więc teoretycznie trzeba zebrane pieniądze przełożyć z jednej kupki na drugą, opłacając przychodzące faktury od firm, które zajmują się odbiorem i utylizacją odpadów.
Ale koszty, zwłaszcza na składowiskach, znacznie wzrosły, nie tylko w naszym regionie. Do tego malborska praktyka była taka, że prawdopodobnie nie wszyscy, którzy wyrzucali śmieci, za to płacili. Nie podsumowano jeszcze 2019 r., ale z raportu za 2018 r. wynika, że koszty związane z odbiorem, wywozem i utylizacją odpadów wyniosły 6,2 mln zł, natomiast wpływy od mieszkańców - 5,7 mln zł. Do tego niepokojąco rosła góra śmieci, która przypadała w ciągu roku „na głowę” mieszkańca. W przywołanym 2018 r. było to 429 kg, gdy tymczasem średnia na Pomorzu to 346 kg, a w kraju - 311 kg.
Na razie trudno o rzetelne szacunki, czy w 2020 r. ten trend się utrzyma, bo do Urzędu Miasta trafiła tylko jedna faktura z Zakładu Utylizacji Odpadów Stałych w Tczewie, gdzie są wożone malborskie śmieci.
- Na razie nie można wysnuć prognoz. Ilość odpadów, która była przekazana do Tczewa w styczniu, jest mniejsza niż wcześniejsze założenia, więc wygląda to dobrze. Miesiąc nie pokaże nam wszystkiego, kwartał już na pewno - tłumaczy Józef Barnaś, wiceburmistrz Malborka.
Przewidywany koszt utylizacji śmieci komunalnych w skali całego 2020 roku to około 4,4 mln zł; do tego doliczyć trzeba to, co magistrat musi zapłacić za odbiór i transport.
Jeżeli chodzi o finansowanie, to jestem optymistą, że system nam się zepnie. Patrząc na to, że dojdą nam płacący, jest dobrze - uważa Józef Barnaś.
Właśnie rozpoczyna się analiza złożonych deklaracji. Dokumenty musiały złożyć te osoby, zarządcy czy właściciele nieruchomości, gdzie coś się w ostatnim czasie zmieniło, a więc przybyło lub ubyło lokatorów, którzy „produkują” śmieci. Na odliczenia mogą liczyć kompostujący odpady biodegradowalne, którzy mieszkają w domkach jednorodzinnych.
- Będą również czynione pewne kroki, by sprawdzić i dokładnie skontrolować, czy deklaracje są prawidłowo przygotowane - zapowiada wiceburmistrz Barnaś.
Chodzi o wyłapanie „mieszkańców-widm”, których obecność potwierdzały... głównie odpady. Józef Barnaś nie chciał zdradzić metody, z jakiej skorzysta magistrat, by weryfikować liczbę osób. Jak sam mówi, pewne narzędzia mają choćby zarządcy budynków wielorodzinnych, bo takich „śmiecących na gapę” zdradza choćby zużycie wody, a to można zauważyć po wskazaniu głównego licznika.
Urzędnicy sprawdzają również deklaracje złożone przez podmioty gospodarcze, które funkcjonują np. w parterach budynków wielorodzinnych oraz jednorodzinnych. - Robimy przegląd i oczekujemy na uwagi podmiotów gospodarczych włączonych do systemu - mówi Józef Barnaś.
Chodzi o to, że normy ilościowe narzucone firmom są przez nie uznawane za nieco przesadzone. A właśnie te normy sprawiają, że rachunki do zapłaty za wywóz śmieci szybują w górę.
- Robiliśmy wcześniej dogłębną analizę, ale nie do końca mogło nam się udać ustalenie ilości odpadów. Chcemy szybko zareagować na sytuację i wystąpić do Rady Miasta o decyzję korygującą wcześniejsze ustalenia - zapowiada wiceburmistrz.
2020 to pierwszy rok, w którym obowiązują podwyższone ceny za śmieci. Uchwała wprowadzająca tę regulację przewiduje kolejny wzrost w 2021 i 2022 r.
Nietypowe rzeczy zakazane w różnych krajach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?