Malbork. Ulica Kościuszki - czy taka rzeczywiście reprezentacyjna? Niedoszły deptak chwastem zarasta, a może to być "główny nerw miasta"

Już ponad dekada minęła od zakończenia przebudowy ul. Kościuszki. Mieszkańcy coraz częściej skarżą się, że ulica sprawia wrażenie, jakby nie była oczkiem w głowie władz. Krytykują stan nawierzchni, bo miejscami widać ubytki w kamiennym bruku. Wspominają o rdzewiejących koszach na śmieci i donicach, przez co nie prezentują się one już tak okazale.

Na klombach rosną miejscami półmetrowe chwasty. Poza tym, przydałoby się dosadzić tam trochę nowych roślin, niektóre nie wyglądają już pięknie - napisała nam jedna z mieszkanek.

Przekazaliśmy uwagi w magistracie. W urzędzie wiedzą też o problemach z nawierzchnią. Chodzi zwłaszcza o zabrukowane fragmenty chodników, które nie wytrzymały próby czasu. W wielu miejscach są ubytki albo kamienie leżą po prostu pod ścianą, jakby ktoś je celowo wydłubał.
- Na wiosnę zajmiemy się zielenią - odpowiada wiceburmistrz Jan Tadeusz Wilk. - Kostki też zostaną naprawione.

Cała inwestycja na ulicy Kościuszki kosztowała ponad 18 mln zł i została w całości sfinansowana z miejskiej kasy. Przebudowa zakończona w 2009 r. obejmowała dwa ronda, modernizację nawierzchni całej ulicy oraz fontannę na placu Kazimierza Jagiellończyka. W 2010 roku władze regionu uznały ten fragment Malborka za najlepszą przestrzeń publiczną w województwie pomorskim.

Ulicy Kościuszki poświęciła część swojego wykładu prof. Danuta Kłosek-Kozłowska z Pracowni Ochrony Dziedzictwa Miast na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, która niedawno odwiedziła Malbork wraz ze swoimi studentami. Przyjechali zaprezentować swoje koncepcje dla Starego Miasta i okolic zamku, ale pani profesor przekazała też swój punkt widzenia na zagospodarowanie przestrzeni nagrodzonej dziesięć lat temu. Uznała, że przede wszystkim trzeba „spiąć” dworzec z zamkiem. A można byłoby to zrobić dzięki deptakowi, w który warto zamienić ul. Kościuszki.

- Musimy zadbać o tę ulicę. To jest główne miejsce publiczne miasta i musi być wyizolowana z ruchu kołowego. Tam może być tylko ruch dostawczy, bo inaczej nie będzie priorytetu poruszania się ludzi po tej ulicy. Musi mieć więcej przestrzeni handlowych, więc zaznaczyliśmy, że to jest główny nerw miasta - przekonywała prof. Danuta Kłosek-Kozłowska.

Jej zdaniem, samochody mogłyby zostać skierowane na drogę wzdłuż torów kolejowych. Aktualnie należy do PKP, jednak władze miasta podjęły już działania zmierzające do jej przejęcia.

A jeśli już jesteśmy w tej okolicy... to nasi Czytelnicy donoszą również, że plac Jagiellończyka jest zbyt słabo oświetlony. Zanim „przy koniu” zatętni życie w sezonie, mieszkańcy narzekają, że na razie wcale nie czuć, że to centrum miasta, bo jest zbyt ciemno. Latarnie, które są ustawione dookoła, to za mało, by oświetlić środek, gdzie latem działa fontanna. Jak się dowiedzieliśmy, to właśnie jej obecność ma kolosalne znaczenie, bo w sezonie odbywają się tam pokazy, gdzie różnobarwnie oświetlone strumienie wody „tańczą” w rytm muzyki.

- Z oświetleniem ulicznym nie o to chodzi, by w nocy było jak w dzień, ale o to, by można się było bezpiecznie przemieszczać - tłumaczy burmistrz Marek Charzewski.

Jak dodaje, zgadza się z ideą eliminowania zbędnych latarni w przestrzeni publicznej.
- Są miasta, które chcą ograniczać oświetlenie i wprowadzić ciemne strefy. Chodzi o eliminowanie tzw. zanieczyszczenia światłem - mówi włodarz.

Taka nadmierna iluminacja utrudnia obserwację astronomiczną nieba. Ma też negatywny wpływ na miejski ekosystem. Nadmiar światła może także niekorzystnie działać na zdrowie człowieka.