Miejska Biblioteka Publiczna w Malborku dla całego powiatu
Miejska Biblioteka Publiczna pełni funkcję biblioteki powiatowej od 2004 r. Podstawą jest porozumienie między włodarzami Malborka i powiatu, na które przed laty wyrazili zgodę radni.
Ale miasto teraz mówi: „Dość”. Wszystko przez wysokość dotacji, jakie w związku ze współpracą wpływają na konto miasta. Już w pierwszym roku nie były to kokosy. 19 lat temu, a więc na starcie, starostwo przekazało 10 tys. zł, podczas gdy koszty funkcjonowania miejska biblioteka zamknęła kwotą 448 tys. zł. W tamtym czasie same rachunki za gazety i czasopisma wyniosły ponad 9 tys. zł.
W kolejnych latach wcale nie było lepiej.
Wypowiadamy powiatowi z końcem roku porozumienie. Za 18 tys. zł, a tyle przekazuje nam w tym roku powiat, nie będziemy tego robić – mówi nam Marek Charzewski, burmistrz Malborka.
PRZECZYTAJ TEŻ: W 2023 r. wydatki na kulturę w Malborku wyniosą nieco ponad 2 proc. budżetu. Miasto oszczędza, więc imprezy pod znakiem zapytania
Powiat wyzyskuje miasto? Inni płacą więcej
W czym w ogóle problem? Zgodnie z ustawą o bibliotekach, „powiat organizuje i prowadzi co najmniej jedną powiatową bibliotekę publiczną”. To obowiązek, który może realizować samodzielnie lub cedując te zadania na inną placówkę, na mocy porozumienia z miejską, gminną czy wojewódzką biblioteką, która ma swoją siedzibę w powiatowych granicach.
Malborski przypadek współpracy nie jest jedyny w regionie. Na Pomorzu wiele powiatów decyduje się na takie rozwiązanie. Tyle że… lepiej płacą. Powiat kartuski przekazuje w tym roku 180 tys. zł, kwidzyński – 93 tys. zł, lęborski – 160 tys. zł, chojnicki – 100 tys. zł, bytowski – 58 tys. zł.
Miasto nie pierwszy raz zwraca uwagę na problem.
- Pisaliśmy wielokrotnie. W 2021 r. wysłaliśmy pismo do starosty, że inne powiatu przekazują więcej pieniędzy. Odpowiedź była taka, że jest COVID-19 i „mamy nadzieję, że w przyszłości będzie możliwe rozpatrzenie propozycji zwiększenia dotacji na ten cel” – cytuje Marek Charzewski.
Wicestarosta Waldemar Lamkowski potwierdza, że była korespondencja w tej sprawie.
To jest taka dyskusja, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Miasto wystąpiło o zwiększenie przekazywanej przez nas kwoty. Ale w obecnej sytuacji finansowej nie mogliśmy uwzględnić tego wniosku. W związku z tym odpisaliśmy, że będzie to rozpatrzone przy konstrukcji budżetu na przyszły rok. Odpowiedzią jest wypowiedzenie z końcem roku – słyszymy od wicestarosty.
Malborscy radni, którzy przegłosowali już uchylenie uchwały sprawie wykonywania przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Malborku zadań powiatowej biblioteki publicznej dla powiatu malborskiego nie mieli wątpliwości.
- Można powiedzieć, że w końcu burmistrz zrywa to porozumienie, które powinno się wziąć w cudzysłów, bo to był wyzysk starostwa. Pieniądze, które powiat przekazuje na bibliotekę to są żadne pieniądze. Przy dotacji z budżetu miasta wynoszącej ponad 600 tys. zł, powiatowe 18 tys. to była kpina. Bardzo się cieszę z tej uchwały i więcej takich decyzji w stosunku do starostwa – komentuje Dariusz Kowalczyk, radny miejski.
Malborska biblioteka tylko dla swoich? Wiadomo, co z czytelnikami spoza miasta
Czy dla osób spoza Malborka, które do tej pory korzystają z miejskiego księgozbioru, cała ta sytuacja stworzy jakieś problemy?
Panie bibliotekarki będą prosić o dowód, by potwierdzić, że czytelnicy to nasi mieszkańcy? - dopytuje Bożena Piątkowska, miejska radna.
Jak słyszymy w magistracie, nie będzie tak, że do biblioteki wejdą tylko malborczycy**, a innym ktoś będzie zatrzaskiwał drzwi przed nosem.
- Pewnie, że każdy zostanie obsłużony – zapewnia Jan Tadeusz Wilk, wiceburmistrz Malborka. - Przecież ja też mogę iść do biblioteki w Gdańsku.
Porozumienie między miastem a powiatem ma obowiązywać do końca 2023 r.
Dajemy władzom powiatu sporo czasu na myślenie. Do końca roku starostwo musi stworzyć albo podpisać z innym podmiotem porozumienie. To może być nadal biblioteka miejska, jeśli starostwo zaproponuje takie warunki, które będą dla nas do przyjęcia – podkreśla burmistrz.
Według pobieżnych wyliczeń, powiat musiałby sfinansować 1-1,5 etatu. Mowa jest o minimum 60-70 tys. zł rocznie.
- Gdy będziemy pracować nad przyszłorocznym budżetem, zaproponujemy jakąś kwotę, nie wiem czy taką, jakiej oczekuje miasto, ale na pewno zwiększoną. A jeśli miasto tego nie zaakceptuje, to będziemy szukać innej biblioteki publicznej w mieście lub powiecie, która to zadanie może realizować – mówi wicestarosta Lamkowski.
Tyle że wielkiego wyboru nie ma, z czego w starostwie zdają sobie sprawę.
W grę wchodzi przede wszystkim miasto i działające tu biblioteki publiczne. Zdaję sobie sprawę, że nie może być to placówka w Miłoradzu, bo kto będzie tam z powiatu jechał – przyznaje Waldemar Lamkowski.
iPolitycznie - Szynkowski o zaangażowaniu filmu Holland w kampanię
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- W jakiej kondycji jest polskie kino? Co będziemy oglądać? Podsumowanie 48. FPFF
- Kolejna katastrofa samolotu z wagnerowcami? Dokładnie miesiąc od śmierci Prigożyna
- Groźne oblicze AI. Nagie zdjęcia nieletnich dziewczynek trafiły do sieci
- Czy znasz instrukcję obsługi lasu? Za te rzeczy możesz dostać mandat! QUIZ