Malbork. Śmieci pod kontrolą władz. Jak spisują się mieszkańcy, jeśli chodzi o segregację odpadów?

Proponując wzrost cen za opróżnianie śmietników mieszkańców od 1 stycznia 2020 r., władze Malborka obiecywały, że uszczelnią system gospodarowania odpadami. W skrócie chodziło o to, by nie trzeba było dopłacać z miejskiej kasy za całą operację wywozu śmieci na składowisko. Głównym problemem było to, że niektórzy malborczycy „zniknęli” tylko dlatego, by nie regulować swoich rachunków.

Wprowadzenie nowych opłat oznaczało okazję do złożenia w magistracie nowych deklaracji z liczbą osób mieszkających w danym mieszkaniu czy domu. Czy ta korekta coś dała?

Zwiększyła się liczba osób w naszym systemie. Troszkę epidemia koronawirusa pokrzyżowała nam plany, by porównać ze stanem faktycznym te przypadki, gdy zostały złożone deklaracje zmniejszające liczbę lokatorów. Ale i tak od początku 2020 r. przybyło około tysiąca osób, bo było 30 500, a jest 31 500 osób. „Przygarnęliśmy” też lokale użytkowe w budynkach zamieszkanych – informuje Józef Barnaś, wiceburmistrz Malborka.

Ta tendencja przełożyła się już na wpływy.
- Przychody do budżetu są wyższe od planowanych. Mieliśmy zapisane 7,5 mln zł, a na podstawie przypisów miesięcznych można prognozować, że na koniec roku da to 8-8,5 mln zł. Ale zobaczymy jeszcze, jakie będą koszty – mówi Józef Barnaś.

Te są trochę nieprzewidywalne zza biurka w magistracie, bo zależą od zachowań i nawyków mieszkańców. Im więcej wyrzucają do kosza, tym wyższe rachunki przychodzą z ZUOS w Tczewie, dokąd docelowo trafiają śmieci z gospodarstw domowych.

Tym razem malborczycy zasługują na pochwałę, bo dobrze się spisali.
- Analiza za 6 miesięcy wykazała, że mamy mniej odpadów. Różnica jest duża, bo w 2019 r. za pierwsze półrocze były to 6283 tony śmieci, natomiast teraz mamy 6089 ton. I to mimo że zwiększyła się liczba mieszkańców, od których odbieramy odpady – podkreśla wiceburmistrz Barnaś.

Co ciekawe, poprawiła się segregacja odpadów. Jak wylicza Józef Barnaś, na tczewskie składowisko trafiło dużo więcej odpadów biodegradowalnych i makulatury. Zmniejszyła się natomiast ilość plastików na rzecz szkła, bo jego było w pierwszym półroczu więcej.
- To wszystko spowodowało, że o 10 proc. zmniejszyła się ilość odpadów zmieszanych. W 2019 r. od stycznia do czerwca wywiezionych było 4691 ton, w 2020 r. 4203 tony – prezentuje twarde dane wiceburmistrz Barnaś.

To dobra tendencja, bo to nieposegregowane śmieci są najdroższe. Nawet jeśli ZUOS znacząco podnosi ceny za odpady poddane selekcji, to i tak opłaca się oddzielnie gromadzić poszczególne odpady.

Za tonę odpadów zmieszanych płaci się 415 zł. Nawet jeśli makulatura, która obecnie kosztuje symboliczną złotówkę, będzie kosztowała 99 zł za tonę od października, to nadal jest to mniej niż za zmieszane – wyjaśnia Marek Charzewski, burmistrz Malborka.

Czy za to skrupulatne oddzielanie papieru, szkła, plastiku i metalu mieszkańcy mogą liczyć na premię? Jeśli za taką uznać brak dodatkowych regulacji i sięgania do ich kieszeni, to mogą czuć się nagrodzeni.
- W tym roku nie będzie konieczności wprowadzenia żadnych ruchów cenowych – obiecuje burmistrz Marek Charzewski. - To pierwszy taki rok, tym bardziej, że za bardzo nie można dokładać do śmieci z budżetu, wpływy od mieszkańców muszą pokrywać koszty obsługi systemu.

Na tym jednak dobre wiadomości się kończą, bo uchwała Rady Miasta, która wprowadza nowy cennik, przewiduje już kolejny wzrost opłat. Od 1 stycznia 2021 r. zaplanowano 2-złotową podwyżkę. Zamiast 20 zł w zabudowie wielorodzinnej będzie to 22 zł, w jednorodzinnej opłata wzrośnie do 25 zł za osobę. W styczniu 2022 r. znów ceny zostaną podniesione o 2 zł, do 24 zł w budynkach wielorodzinnych i 27 zł w domkach.