Malbork. Strefa płatnego parkowania będzie rozszerzona? Magistrat tłumaczy, że chciałby w ten sposób ułatwić życie mieszkańcom

Odkąd w Malborku ustanowiona została strefa płatnego parkowania, nic się nie zmieniło: ani wysokość opłat, ani lokalizacja, ani godziny obowiązywania. A to już 12 lat, odkąd między godz. 8 a 15 za pół godziny postoju płaci się 50 groszy, a za każdą pełną godzinę – 1 zł. O ile w 2009 r. kierowcy pilnowali każdej minuty, by nie wrzucać kolejnych monet do parkomatu, to teraz prawie nikt się nie gimnastykuje i nie oszczędza.

A przecież to właśnie przez kieszeń włodarze chcieli dotrzeć do świadomości zmotoryzowanych, że skoro parkingów jest mniej niż samochodów, to ważny jest ruch. Przyjeżdżasz, płacisz, załatwiasz swoje sprawy, zakupy, korzystasz z usług i odjeżdżasz. Opłaty przestały być jednak wystarczającą motywacją.

Miejsc parkingowych w ostatnich latach też w mieście nie przybyło. Tych płatnych, które obejmuje miejska strefa postojowa, jest łącznie 250. Oto ich dokładne rozmieszczenie:

• pl. Słowiański – 24 miejsca
• ul. Kościuszki – 19 miejsc
• ul. Kościuszki, parking przy Muzeum Miasta Malborka – 37 miejsc
• ul. Warecka – 57 miejsc
• parking przy Mc Donald’s – 20 miejsc
• ul. Piłsudskiego – 12 miejsc
• parking przy Bramie Garncarskiej – 42 miejsca
• ul. Poczty Gdańskiej – 17 miejsc
• ul. Kopernika – 22 miejsca

W 2019 r. pojawiła się próba powiększenia płatnego parkingu przy Starostwie Powiatowym o 17 miejsc. Była to reakcja na skargi mieszkańców, którzy nie mieli gdzie zostawić auta, którym podjeżdżali, by załatwić sprawy urzędowe w którejś z instytucji na pl. Słowiańskim.

Ale wówczas większość radnych sprzeciwiła się takiemu rozwiązaniu. Co nie znaczy, że problemu z parkowaniem w Malborku nie ma.

Mamy w mieście za mało miejsc parkingowych. Chcemy to uregulować, bo wiele osób stawia swoje samochody na cały dzień, zamykając możliwość rotacji – tłumaczy Józef Barnaś, wiceburmistrz Malborka.

Władze zapewniają, że wcale nie chodzi o drenowanie kieszeni, bo miejskie opłaty nie są przecież wygórowane. Raczej o ograniczenie ruchu w mieście, co przekłada się na mniejszą ilość spalin i w związku z tym lepsze życie. Temu też służy m.in. inwestowanie w wymianę taboru MZK. Nowe autobusy elektryczne mają służyć jak największej liczbie mieszkańców. Być może dzięki temu pojawi się taka refleksja, że w mieście tej wielkości, co Malbork, nie trzeba wszędzie poruszać się autem.

Chcemy doprowadzić do takiej sytuacji, by nie opłacało się mieszkańcom wyprowadzać na pół godziny samochodu, że mogą się przejść. Na przykład ktoś z ul. Jagiellońskiej jedzie na pocztę przy ul. 17 Marca, więc przejeżdża kilometr, a ma 300 metrów piechotą – podaje przykład Jan Tadeusz Wilk, wiceburmistrz Malborka.

Ale w magistracie wiedzą, że to poważne wyzwanie. Kierowców trudno przekonać do tego, by przesiedli się do autobusów albo chodzili piechotą. Niektórzy mają takie nawyki, że wszędzie jeżdżą własnym autem.
- Nie jest to prosta sprawa, ale chcemy to unormować – deklaruje Józef Barnaś.

Jakakolwiek zmiana będzie wymagała akceptacji ze strony Rady Miasta.

Trzeba lobbować wśród radnych, bo to głosami radnych nie przeszło rozszerzenie płatnej strefy, jeśli chodzi o parking za starostwem. Ale mamy taką sytuację, że musimy obecnie dopłacać do parkingowego, a to już aberracja jakaś – przyznaje wiceburmistrz Wilk.

To pomogłoby także turystom, bo mogliby znaleźć miejsca na swoje samochody w centrum miasta, w płatnej strefie parkowania.
- Wtedy nie wyda 100 zł na prywatny parking, ale wrzuci parę monet do parkomatu. I on będzie zadowolony, i miasto będzie miało porządek – uważa Jan Tadeusz Wilk.