Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk jesienią przechodziła kadrową transformację. Od średniaka do wicelidera tabeli

Paweł Stankiewicz
Paweł Stankiewicz
Wideo
od 12 lat
Lechia Gdańsk przeszła ogromną przemianą podczas jesieni w Fortunie 1. Lidze. Nie mogło być jednak inaczej, skoro pod koniec czerwca nie było pewne, w której klasie rozgrywkowej zagra. Brakowało pieniędzy, nie było zawodników, odwoływany został sparing i zgrupowanie. W trakcie rundy dzięki transferom dochodzili jednak piłkarze i drużyna się krystalizowała.

Po pięciu kolejkach ligowych piłkarze Lechii zajmowali dziesiąte miejsce w tabeli i humory specjalnie piłkarzom nie dopisywały. Jedni prezentowali się lepiej, inni słabiej, ale na pewno to nie była zgrana drużyna. Zresztą inaczej być nie mogło, bo budujący się zespół w trakcie rozgrywek potrzebował czasu. I efekty przyszły. Ciężka praca trenera Szymona Grabowskiego, jego sztabu i samych piłkarzy, sprawiła że gdańska maszyna zaczęła funkcjonować coraz lepiej. Na jedną kolejkę przed zakończeniem rywalizacji w 2023 roku Biało-Zieloni są już wiceliderem tabeli, a do prowadzącej Arki Gdynia tracą zaledwie jeden punkt.

Kibice, którzy obserwują mecze Lechii od początku sezonu doskonale wiedzieli jak ta drużyna dojrzewała z miesiąca na miesiąc. I już pomijając fakt, że skład zespołu z pierwszego i ostatniego meczu z Chrobrym Głogów był diametralnie inny, to poziom i sposób gry ulegał transformacji. Drużyna wysoko przegrywająca w Sosnowcu z Zagłębiem i wygrywająca w Tychach, to praktycznie były dwa różne zespoły. Widać jak duży postęp Lechia zrobiła w grze defensywnej. W siedmiu kolejkach zespół stracił aż jedenaście goli, a w kolejnych jedenastu spotkaniach zaledwie pięć. To natychmiast odbiło się na wynikach i przesuwaniu w górę ligowej tabeli. Po wysoko przegranym meczu w Sosnowcu drużyna z Gdańska rozegrała jedenaście meczów ligowych i przegrała z nich tylko jeden – derbowy z Arką Gdynia. Trzeba jednak pamiętać, że z powodu pauzy za kartki zabrakło kluczowych zawodników środka pola, czyli Iwana Żelizki oraz Tomasza Neugebauera.

Dla drużyny trenera Grabowskiego jesień na pewno nie była łatwa. Już w połowie rundy drużyna straciła z powodu kontuzji Conrado oraz Luisa Fernandeza i musiała sobie radzić bez kluczowych zawodników. To był problem, z którym sztab szkoleniowy świetnie sobie poradził. Cała drużyna rozwijała się w trakcie rundy i pięła w górę ligowej tabeli. Bohdan Sarnawski nie ustrzegł się błędów, ale w ostatnich miesiącach był już bardzo pewnym punktem zespołu, a w meczu z Polonią w Warszawie uratował zwycięstwo broniąc rzut karny w końcowych fragmentach spotkania. Zgrywała się defensywa, która początkowo grała w zestawieniu mocno eksperymentalnym, a Andrei Chindris i Elias Olsson stali się mocnymi i pewnymi postaciami w zespole Biało-Zielonych. Bardzo dobrze złożona linia środkowa, w której widoczny był balans między defensywą i ofensywą, mobilne skrzydła oraz strzelec pięciu goli Tomas Bobcek dali drużynie tak potrzebną jakość piłkarską i punkty.

Rozgrywki ligowe mają to do siebie, że dopiero występy na boisku kreują liderów i gwiazdy. Takim piłkarzem miał być właśnie wcześniej wspominany i najwięcej zarabiający Luis Fernandez. W pierwszej fazie zdobył sześć goli, ale grając ze skrzętnie skrywanym urazem nie mógł prezentować się na miarę swoich możliwości i umiejętności. Potem kontuzja wykluczyła go z gry, a życie wykreowało nowych bohaterów, choć w Lechii ważne było to, że ciężar gry wziął na siebie cały zespół i te akcenty zmieniały się w poszczególnych meczach. I to też pomogło przejść drogę od dziesiątego do drugiego miejsca w ciągu trzech miesięcy.

Bez wątpienia liderem drużyny był Iwan Żelizko. Młody Ukrainiec rządził i dzielił w środku pola, wykonywał mnóstwo pracy w grze defensywnej, ale nie zapominał o ofensywnie. Ma bardzo mocne i celne uderzenie z dystansu, więc nie bał się strzelać. Żelizko bez dwóch zdań przerasta prezentowanym poziomem Fortunę 1. Ligę i to pewnie jeden z najlepszych piłkarzy, którzy grają na zapleczu ekstraklasy. Wobec braku Fernandeza swoją szansę wykorzystali Rifet Kapić i Tomasz Neugebauer. Pierwszy wziął na siebie rozgrywanie i robił to dobrze, a Neugebauer strzelił bardzo ważne trzy gole.

CZYTAJ TAKŻE: Tak wyglądają partnerki piłkarzy Lechii! One oczarowały zawodników. Zobaczcie zdjęcia

Wreszcie idol publiczności, czyli Maksym Chłań. Młody skrzydłowy pokazał niesamowity luz i spokój w dryblingu, którego się nie obawiał. Strzelił niesamowitego gola w Tychach, kiedy przed wykończeniem akcji ograł czterech zawodników z zespołu rywala. To była absolutnie fantastyczna bramka. Chłań też pokazuje ogromne możliwości piłkarskie, ma dużo jakości na boisku, ale nad jednym elementem koniecznie musi popracować. Tylko w dwóch ostatnich meczach śmiało mógł strzelić cztery gole, ale trzy wręcz powinien, ale zabrakło mu zimnej krwi. Właśnie nad skutecznością musi popracować, żeby wykorzystywać takie sytuacje, a wówczas gdańszczanie szybciej będą mogli zamykać mecze. Lechia ma prze sobą jeszcze mecz w Lublinie z Motorem, z którym na początku sezonu przegrała u siebie 0:1. Teraz jednak gra zupełnie inaczej i będzie chciała wygrać w Lublinie, żeby usadowić się w czołowej dwójce ligi, bo właśnie te miejsca zagwarantują w maju bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lechia Gdańsk jesienią przechodziła kadrową transformację. Od średniaka do wicelidera tabeli - Dziennik Bałtycki

Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto