Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Lisewa Malborskiego pytają: kiedy „molo” będzie mostem? W zaciszu gabinetów wciąż ważą się losy przeprawy drogowej przez Wisłę

Anna Szade
Anna Szade
Wideo
od 16 lat
W Lisewie Malborskim od jesieni 2011 r. czekają na ponowne otwarcie mostu przez Wisłę. Dla nich ta przeprawa to duży skrót do Tczewa, który widzą z okien swoich domów, a nie tylko zabytek światowej klasy. Ale końca inwestycji nie widać.

Zabytkowy most na Wiśle to teraz lisewskie "molo"

W Lisewie Malborskim już wiedzą, jaką nazwę powinien nosić zabytkowy most na Wiśle. Dla nich nie jest to żaden Most Tczewski.

Pewnie, że lisewski, przecież oni tam mostu nie mają. To już właściwie jest tylko molo - ubolewa Daria, lisewianka od urodzenia.

Nie zamierza stamtąd wyjeżdżać. Angażuje się w życie lokalnej społeczności, choć pracuje w Tczewie. Dojazd zajmuje jej teraz dużo więcej czasu. Podobnie jak wielu jej znajomym i sąsiadom.
Lisewo, choć położone w granicach administracyjnych powiatu malborskiego, od lat związane jest z Tczewem. Tam dzieci idą do szkół, tam wszyscy korzystają z usług lekarzy, robią większe zakupy. Nawet teraz, gdy dojazd nie zajmuje już tyle, co spojrzenie na piękną Wisłę, bo w dwie strony robi się już kilkudziesięciominutowa wyprawa.

Dla nich nie ma aż takiego znaczenia, że jeszcze niedawno mogli chodzić i jeździć po zabytkowej konstrukcji sławnej na cały świat. Ważniejsze, że mogli migiem dostać się na drugą stronę rzeki i już byli w pracy czy na lekcjach. Teraz to już tylko wspomnienie, choć na drodze wzdłuż wału wciąż widać drogowskaz wskazujący na Tczew, tyle że kawałek dalej kierowcy mogą przeczytać „Uwaga! Most na rzece Wiśle zamknięty dla ruchu”.

Lisewo daleko od świata. Miejscowość mogłaby się rozwijać

Dla mieszkańców to nie tylko suchy komunikat. Zresztą dla nich nie tylko świat oddalił się od Lisewa Malborskiego, ale i Lisewo od świata.

Nasza wieś się rozwija, ale gdyby most był otwarty, rozwijałaby się parę razy szybciej i lepiej - podkreśla w rozmowie z nami Marcin Bugajski, sołtys Lisewa Malborskiego.

Mieszkańcy też mają wiele do powiedzenia.

Nie tylko o naszą wioskę chodzi, inni też jeździli. Teraz Stare Miasto w Tczewie też zaczyna zamierać, odkąd my tam nie zajeżdżamy. Ale taka jest prawda, że kto przyzwyczaił się, by innym mostem jeździć, to już nawet nie zagląda na tczewską starówkę. Aż przykro patrzeć, co się tam dzieje - mówi nam Eugeniusz Pytel z Lisewa.

Przeprawa jest zamknięta dla ruchu kołowego i pieszego od jesieni 2011 r. Od tamtej pory lisewianie spoglądają na drugi brzeg Wisły z rosnącą niecierpliwością, a może i wściekłością?
Zwłaszcza, gdy dowiadują się, że remont, odbudowa czy może raczej budowa wcale się nie przybliża.
- Teraz słyszymy, że konserwator zabytków uparł się na przęsło, które „wisi”. Gdyby to był koszt, nie wiem, milion czy dwa, ja nie miałbym nic przeciwko temu, by je przenieść na ląd i eksponować. Ale dowiadujemy się, że chodzi o ponad 30 mln zł, by pokazać coś, co w innych kręgach nie jest uznawane za jakiś megazabytek. To jest przęsło powojenne. Gdybyśmy byli Norwegią i mieli budżet nie wiadomo jaki, to nie byłoby problemu - komentuje Marcin Bugajski.

Inżynierowie stworzyli Frankensteina. Są pieniądze, nie ma zgody

Losy mostu ważą się przede wszystkim w zaciszu gabinetów. Teraz mówi się, że być może w czerwcu zostanie ogłoszony przetarg na kontynuację odbudowy mostu.
To zadanie powiatu tczewskiego, bo most, choć w całości uznany za zabytek, od 1999 r. znajduje się w ciągu drogi powiatowej. I to lokalna administracja szarpie się z tą inwestycją, mając niewystarczające środki i nadrabiając te braki dobrą wolą i uporem.

Nadzieją na przełamanie remontowego pata był Rządowy Fundusz Polski Ład: Program Inwestycji Strategicznych, z którego powiat tczewski uzyskał ok. 65 mln zł. Według obecnych szacunków, mogą wystarczyć na ekspozycję wiszącego przęsła, odbudowę przyczółku oraz drobniejsze prace architektoniczne.
Powiat, nim po przerwie rozpocznie przygotowania do inwestycji, chce mieć jasną sytuację, jeśli chodzi o opinię wojewódzkiego konserwatora zabytków na temat całości przedsięwzięcia.

Marcin Stolarski, rzecznik prasowy Starostwa Powiatowego w Tczewie**, potwierdza, że władze cały czas czekają na nową decyzję.

Etapowanie prac nie jest proste. To wymaga zmiany projektu - mówi Marcin Stolarski.

Ale Aleksandra Pańka, zastępca pomorskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków w Gdańsku, uważa, że Zarząd Powiatu Tczewskiego posiada decyzję na przemieszczenie zabytku i jego ekspozycję. Zdaniem służb konserwatorskich, wydana 11 kwietnia tego roku decyzja WKZ wystarczy, żeby powiat ogłosił przetarg.
Ale chodzi tylko o przęsło ESTB, czyli to, które „wisi”. A to zaledwie niewielka część całego przedsięwzięcia. ESTB to skrót z angielskiego „Everall Sectional Train Bridge” - składany most kolejowy brytyjskiego inżyniera Williama Teague Everalla. W książce „Mosty Tczewskie” Przemysław Zieliński i Łukasz Brządkowski przypominają, że ten pułkownik Królewskich Saperów w czasie II wojny światowej pracował w Ministerstwie Wojny jako główny specjalista od budowy mostów.

„Zaprojektował i rozwinął sekcyjne wojskowe mosty kolejowe, szeroko używane i znane jako Everall Bridges” - czytamy w książce. „>>Tczewskie<< przęsła ESTB zostały wyprodukowane w firmie Dorman Long w z siedzibą w Middlesbrough w Anglii. (...) Przęsła otrzymano z Wielkiej Brytanii w ramach powojennej pomocy UNRRA (Administracja Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy i Odbudowy).”

Most drogowy składał się więc - jeszcze niedawno - z fragmentów ESTB, przęseł z 1857 r., 1947 r. i 1912 r. Tę powojenną wersję niektórzy nazywali Frankensteinem stworzonym przez inżynierów.

„Lepiej wykorzystać choć część dotacji”. Potrzeba nawet i 200 mln zł

Spór na linii powiat - wojewódzki konserwator podjął się załagodzić Jarosław Sellin, generalny konserwator zabytków i wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego.
- Wszystkie problemy proceduralne rozwiążemy. Proszę być spokojnym. Wszyscy dążymy do jednego celu, żeby ten most odbudować i by wyglądał tak pięknie, jak kiedyś - deklarował niedawno Jarosław Sellin.

Ci, którzy niczym nie ryzykują, jak choćby Kazimierz Smoliński, poseł Prawa i Sprawiedliwości z Tczewa, uważają, że nie ma się co bać dzielenia całego przedsięwzięcia na mniejsze etapy.

Nie wykluczam, że konieczne będzie etapowanie prac, a więc ich wykonanie w zakresach, gdzie nie ma sporu. W mojej ocenie nie trzeba teraz odbudowywać np. całego przyczółku. Prace można przeprowadzić w tej części, na którą zgadza się konserwator zabytków. Lepiej wykorzystać część dotacji z Polskiego Ładu na ten cel niż w ogóle - stwierdził niedawno poseł Kazimierz Smoliński.

Według szacunków koszt wszystkich prac może wynieść 200 mln zł, ale to kwota sprzed inflacji.

Mieszkańcy chcą swego „okna na świat”. Lisewianie doczekają się mostu?

Czy 172 lata od symbolicznego początku budowy mostu między Tczewem a Lisewem Malborskim pojawią się tam ekipy budowlane? Trudno powiedzieć. Ta data przypada 27 lipca, bo tego dnia w 1851 r. w obecności ówczesnego króla Prus Fryderyka Wilhelma IV wmurowano kamień węgielny. Wówczas budowa tego, co uznane zostało za cud techniki, zajęła sześć lat.

Odbudowie w ubiegłym roku „stuknęła” dekada. W latach 2012-2015 przeprowadzono remont wieżyczek i filarów, w latach 2015-2016 - I etap, w którym wyremontowana została najstarsza część i wzmocniono jezdnię do nośności 20 ton. W 2017 r. rozpoczął się etap II, który - gdy okazało się, że 30 mln zł nie wystarczy - został podzielony na podetap a) - demontaż dwóch przęseł nurtowych ESTB, budowa nowego filaru nurtowego i przyczółku od strony Tczewa oraz b) - odbudowa przęseł nurtowych w stylu z 1857 r. Do tej pory na prace remontowe wydano około 70 milionów złotych.

Trudno więc się dziwić, że w Lisewie mają dość niezrealizowanych obietnic, przepychanek i najpiękniejszych nawet deklaracji.

My, mieszkańcy Lisewa Malborskiego, chcemy mieć otwarte „okno na świat”. Chciałbym wierzyć w to, że państwo środka Europy jest w stanie poradzić sobie z odbudową tak ważnej dla naszej historii budowli... Problem braku przejazdu to nie jest tylko problem Lisewa Malborskiego, dotyka to wszystkich wsi i miast po tej stronie Wisły, to kilkanaście tysięcy ludzi skazanych na utratę czasu i środków finansowych na pokonywanie dodatkowych kilometrów - przyznaje sołtys w emocjonalnym wpisie, który ukazał się na profilu miejscowości w mediach społecznościowych.

Na razie most albo jak mówią w Lisewie - molo zarasta trawą i samosiejkami drzew. A przęsło, na które mają oko służby ochrony zabytków rdzewieje. Już chyba coraz mniej osób podjeżdża też z ciekawością od strony Lisewa, by podziwiać ten inżynierski cud. A przecież miała to być atrakcja, dzięki której miejscowość znalazłaby się na wielu szlakach turystycznych. Pięknie jest, bo niedaleko mostu rozsiadł się bocian w gnieździe, ze stacji prowadzi do centrum wsi piękna aleja kasztanowa.
Ale z krańca peronu nie widać, by cokolwiek szło z historyczną przeprawą ku lepszemu.

Współpraca Andrzej Gurba

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto