Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak rządzi burmistrz Malborka? Marek Charzewski na półmetku kadencji. Sprawdzamy, czy dotrzymał słowa i spełnił obietnice wyborcze

Anna Szade
Anna Szade
Urząd Miasta Malborka
19 listopada 2019 r. burmistrz Marek Charzewski złożył ślubowanie podczas pierwszej sesji Rady Miasta Malborka. Obiecywał, że powierzony mu urząd będzie sprawować "tylko dla dobra publicznego i pomyślności mieszkańców miasta". Po 2,5 roku sprawdzamy, czy dotrzymał słowa. Oto rozmowa z włodarzem na półmetku kadencji.

Na półmetek kadencji władz samorządowych rządzące PiS zaprezentowało swój Nowy Ład. Co to może oznaczać dla Malborka?
Z naszego punktu widzenia może to być spore zagrożenie. Choćby udział w podatku od osób fizycznych to spory element naszego budżetu po stronie dochodowej. Jeśli nie będzie rekompensat, to może zmniejszyć wpływy. I może być kłopot z budżetem. Na razie to jest tylko medialny przekaz i taka trochę wyborcza gra pod rozpoczęcie 2,5 letniej kampanii wyborczej do parlamentu.

Zacznijmy więc kampanię na tę drugą połówkę pana kadencji.
Jak to powiedziałem, to od razu zdałem sobie sprawę, że to nie najlepszy pomysł, by do tego nawiązać (śmiech).

Proszę wyliczyć wszystkie pana największe sukcesy ostatnich 2,5 lat.
To są sukcesy całego samorządu, a nie burmistrza. Można przeczytać punkty programu i porównać z tym, co się już udało.

Czytałam je i nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że te obietnice były tak sformułowane, bo wiadomo było, że zostaną zrealizowane. Mamy dokończenie inwestycji miejskich: bulwaru nad Nogatem, dwóch przystani kajakowych, kolektor deszczowy, ul. Słowackiego. Chyba Ratusz i większość ulic do remontu pozostały nietknięte, choć wydaje się, że to nie są zadania na jedną kadencję.
Dlatego jeśli chodzi o ratusz, teraz robimy projekt, by w kolejnym okresie programowania móc ubiegać się o środki. A jeśli chodzi o inwestycje, które mieliśmy w tej perspektywie, udaje nam się realizować, mimo że jest problem w postaci wzrostu kosztów. Raz, że były one szacowane 5 czy 6 lat temu, więc wzrosły, do tego doszła pandemia. Widać to na przykład w przetargach w ramach programu rewitalizacji. Jednak, kamienica po kamienicy, udaje się, zagospodarowanie przestrzeni też, choć czasem trzeba coś ograniczać.

Najdroższe i najgorsze są chyba drogi.
Ale też można powiedzieć, że nie aż tak źle. Zrobiliśmy Słowackiego, robimy Chrobrego. Jeśli Fundusz Inwestycji Lokalnych byłby rozdysponowany między samorządy w formie subwencji, nie konkursów, to robilibyśmy kolejne drogi. Już i tak udało nam się zrobić ul. Dąbrówki.

Kiedyś były subwencje na utrzymanie dróg. Ale jak powiat malborski przekazał je miastu w 2005 r., to już bez subwencji.
Więc jakby dalej rządowe fundusze były rozdzielane w ten sposób, to w 90 proc. wykorzystywalibyśmy je na modernizację dróg.

Na liście tych obiecanych inwestycji jest też basen.
Jest basen, ale jest też hala widowiskowa.

Ale tak teraz zerkam do programu wyborczego z 2018 r. i widzę, że to tak sprytnie sformułowane, że chodzi o „pozyskanie środków zewnętrznych na kolejne inwestycje (drogi, ścieżki rowerowe, basen miejski, Ratusz Staromiejski)”. Czyli przyszły burmistrz nie obiecał gotowych inwestycji, ale szukanie możliwości ich realizacji.
Podczas kampanii mówiłem, że my będę robić wszystko, by do każdej zaplanowanej inwestycji jakieś środki z zewnątrz ściągnąć. Możemy powiedzieć, że budujemy coś w 100 proc. za własne pieniądze, a reszta nas nie interesuje. Gdyby było więcej pieniędzy w budżecie, to byśmy nie oglądali się tak na te środki z zewnątrz. A tak, złotówka, która ze sobą kolejną złotówkę przyprowadzi, jest tak bardzo potrzebna. Dlatego staramy się wykonywać te, które mają dofinasowanie. Moglibyśmy zrobić Nowowiejskiego, ale udało się zdobyć środki na Chrobrego, więc ją robimy. Może w przyszłości i na Nowowiejskiego pozyskamy w przyszłości fundusze. To są te droższe drogi. Są inne, np. ul. Dąbrówki, bo tam potrzeba tylko asfaltu, nic więcej. Ale jak trzeba zejść pod ziemię i zrobić całą infrastrukturę, to już są ogromne koszty.

Niemal jak autostrada…
Dla porównania, Chrobrego ponad 4 mln, a Dąbrówki nawet nie 400 tysięcy zł. A wcale nie taka dużo dłuższa ta Chrobrego, jak by dokładnie zmierzyć. Gros tych środki zjadają inwestycje podziemne, i to właśnie dlatego występujemy z projektami, by znaleźć dofinansowanie.

Wracając do basenu i kina, bo standardowo będzie wypominane, jak refren: „Ale kina i basenu nie ma”...
Będziemy starali się wrócić do rozmów o dzierżawie kina, które przerwała pandemia. Nie miało sensu dzierżawić miejsca, którego nie można wykorzystać. Natomiast cały czas mówimy też o hali widowiskowo-sportowej, w której myśleliśmy o ujęciu trzech funkcji i sali, w której można zrobić koncert, a może to być sala kinowa, ale też basen. Ale tak czy inaczej, trzeba szukać dofinansowania, bo przy wszystkich potrzebach mieszkaniowych, drogowych, to nasz budżet nie udźwignie takiej inwestycji. I jeśli zbudowalibyśmy za ileś milionów kino, to już widzę, jak mówią niektórzy: „Kino zrobił, a drogi leżą”.

A można to będzie „ugryźć” z tych zbliżających się funduszy z UE dla regionu?
Myślimy o takiej inwestycji dla całego Miejskiego Obszaru Funkcjonalnego, niekoniecznie tylko dla nas. Ale jeśli chodzi o kino, to trudno taką decyzję podjąć, bo co jest lepsze: kina i w Malborku, i w Sztumie, czy jedno duże dla całego obszaru.

Jedno duże, ale z doskonale zorganizowaną komunikacją. Idealnie dopasowaną do potrzeb mieszkańców gmin tworzących MOF.
Jeśli chodzi o poprawę komunikacji, to na pewno się tym zajmiemy. Rozmawialiśmy o systemie ścieżek rowerowych, by połączyć cały obszar.

Myślę raczej o komunikacji zbiorowej.
Z autobusami jest problem, bo my nie możemy ruszyć poza miasto.

Dlaczego?
Jeśli nam się uda dogadać ze Sztumem, którego radni podjęliby uchwałę, że zlecają nam obsługę zadania dotyczącego komunikacji zbiorowej, wtedy się tego podejmiemy.

Ale na etapie tworzenia zarysu programu do 2030 r. dla MOF można byłaby zapisać, że w tym czasie powstanie sieć autobusowa dla całego obszaru. I wtedy spółka mogłaby mieć wielu właścicieli. Przecież nie trzeba się dublować, pierwszym z brzegu przykładem jest malborska oczyszczalnia, która obsługuje 4 gminy.
Tak samo można rozbudować lodowisko, bo może być dla mieszkańców Sztumu, Miłoradza czy Nowego Stawu, którzy chcą pojeździć na łyżwach. Ale niektórz mają taką mentalność, że muszą mieć wszystko u siebie. Mieszkańcy mogą zawsze wypomnieć, dlaczego tam jest kino, a tu tylko lodowisko?

Ale nie, jeśli będzie zapewniony dojazd. Jeśli można dojechać nowoczesnym transportem, który często kursuje, to w czym problem? Jaka jest różnica wsiąść pod domem w wygody autobus i dojechać gdziekolwiek do dobrego kina, czy mieć je parę ulic dalej?
Na pewno te pieniądze na MOF takie rozwiązania preferują, by nie realizować osobnych inwestycji dla poszczególnych miast czy gmin, ale łączyć te miejsca. O tym mówią też strategiczne dokumenty województwa, które widzą w naszym MOF właśnie taką miniaturową metropolijkę, która rozwiąże problemy wielu środowisk.

I dzięki temu dofinansowanie właśnie na basen gdzieś zmieści w tych nadchodzących funduszach unijnych?
Zobaczymy. Chcemy też szukać pieniędzy w Ministerstwie Sportu.

To byłaby zwyczajna pływalnia? Czy realizacja wcześniej planowanej inwestycji?
Na pewno nie aquapark, bo na to nie stać, nie mamy takich środków. Raczej basen z atrakcjami, choć najbardziej nam zależy na basenie. Ale, jak mówiłem, może uda się to połączyć z z halą sportowo-widowiskową. Jednak jeśli udałoby się na przykład postawić kino w Sztumie, a w Malborku basen, to też byłoby dobrze. To i tak zadania na to drugie 2,5 roku, albo i na kolejną kadencję.

No tak, czasu mało, może się w tej nie udać. Bulwar też niektórzy wypominają, że to pozostałość po poprzedniku.
Sam pomysł modernizacji tak, ale nie projekt. Tyle jeździliśmy do Warszawy, by to załatwić, więc już niech nie wypominają, że nie ma w tym naszego wkładu i wszystko jest po poprzedniku.

Ale niektórzy krytykują, że to nie jest oryginalny pomysł obecnego burmistrza.
Na tym polega mądrość władzy, że nie wyrzuca projektów, które zastaje. To co, przyjdzie ktoś następny i powie: „To przygotował Charzewski, więc trzeba wyrzucić”. No to ja mówię: „Nie wyrzucam projektów Rychłowskiego do kosza, tylko je realizuję”. To ważne, by zachować ciągłość władzy, zresztą nie tylko w odniesieniu do samorządów. My, Polacy tego nie mamy, Niemcy tak. Jak ktoś przejmuje tam władzę, to patrzy i mówi: „Aha, to jest dobre, trzeba tylko trochę poprawić i robimy”. A u nas, często bywa tak, że jeśli poprzednik robił, to nadaje się do kosza i robione jest od nowa. Traci się przez to ze 2, 3 lata na nowy projekt.

W takim razie, jeśli chodzi o dokumentację aquaparku, to jest nieaktualna?
Jakby ktoś powiedział, że są na to środki, to bym się nie zastanawiał. Ale na baseny z częścią rekreacyjną, szybciej można uzyskać wsparcie. Więc raczej dostosujemy się do tego, co można uzyskać z zewnątrz. Tylko wcześniej ustalona lokalizacja zostanie, czyli ul. Parkowa, w innych częściach miasta nie mamy takiego terenu, gdzie można to zrealizować tego typu obiekt.

A obiecane w kampanii mieszkania?
Wszystkie możliwe formy rozwoju budownictwa wspieramy. Począwszy od tych najdroższych, bo sprzedajmy działki pod domy jednorodzinne, by zachęcić do budowania w Malborku. Sprzedajemy też grunty deweloperom. Sytuacja na rynku jest dobra, bo zainteresowani podbijają ceny. Ale też, pomimo niechęci niektórych, że to akurat rządowy program, weszliśmy do Społecznej Inicjatywy Mieszkaniowej, bo to kolejna możliwość budowy mieszkań na wynajem. Tych mamy najmniej. Chcemy ich budować jak najwięcej, by problem rozwiązać. Więc będziemy je realizować i poprzez TBS, i SIM. To drugie rozwiązanie pomoże też rozwiązać deficyt dostępności do terenów pod inwestycje mieszkaniowe. Liczymy, że w ramach tego przedsięwzięcia uda się odrolnić grunty w mieście. Zresztą, na marginesie, ograniczona powierzchnia do inwestowania jest jednym z naszych głównych problemów. Jeśli przyjdzie inwestor i będzie chciał 15 hektarów, to gdzie je dostanie? W gminie Malbork. Na szczęście, jesteśmy prawie jednym organizmem i jesteśmy pozytywnie na siebie skazani, więc jak nie uda się ulokować nowej firmy u nas, , to chętnie pomożemy, by się inwestor osiedlił w gminie Malbork. Przecież wielu pracowników i tak będzie pochodziło z Malborka.

A co, jeśli się kiedyś skończy miasto i nie będzie miejsca na kolejne budynki?
Patrząc na zmiany populacyjne, to raczej nic nie wskazuje na to, że nagle będzie nas przybywać. Patrząc na prognozy, w najbliższym czasie liczba ludności Polski będzie spadać, więc dotknie to Malborka. Nie będzie więc tak gwałtownie rosło zapotrzebowanie na mieszkania.

Ludzie się czasami oburzają, że Malbork to taka duża sypialnia. Czy jest w tym coś złego, jeśli będzie to wygodne miejsce do życia?
A dlaczego niektórzy w Pruszczu się urządzają? To dlatego, że jest trochę dalej od miasta, od hałasu trzeba pamiętać, że sypialnia też generuje miejsca pracy w usługach, szkołach, przedszkolach, kulturze, handlu. Wszędzie pojawia się klient. Nie ma się co obrażać, że powstaje coraz więcej mieszkań, bo to ważne, by tu ludzi zamieszkali. Dla miasta to koło zamachowe.

Ale jeśli chodzi o produkcję, to są jeszcze szanse na nowe inwestycje w strefie gospodarczej? W programie wyborczym jest o tym mowa.
Mamy jeszcze parę terenów. Wiemy, że jest firma, z którą aktualnie rozmawiają przedstawiciele Pomorskiego Specjalnej Strefy Ekonomicznej.

To i tak nie będzie raczej firma, która zatrudni 2000 czy 1000 osób. Jak zatrudni 100, to sukces.
Każdy przedsiębiorca jest dla nas bardzo ważny, także malborski, Dla nas ważne jest, by każdy się rozwijał. Nawet jeśli zatrudnia kilkadziesiąt osób, to jest wagę złota, bo dzięki temu kilkadziesiąt rodzin ma dochód.

Aby rodzice mogli pracować, muszą mieć dostęp do żłobków i przedszkoli. Takie gwarancje można wyczytać w pana programie.
Biorąc pod uwagę placówki publiczne i niepubliczne, to tak. Ale nieraz rocznikami mamy problemy z zapewnieniem wszystkim chętnym miejsc w przedszkolach publicznych. W tej chwili największa placówka znajduje się w zespole szkolno-przedszkolnym na Osiedlu Południe. Ale choć tam jest najwięcej dzieci, to nie ma więcej miejsca, więc jeśli trzeba będzie rozwijać tę placówkę, to nie obejdzie się bez inwestycji. Jest tam też problem z wyżywieniem, bo nie ma kuchni.

Dużo większym problemem jest chyba jednak oświata, i to od wielu lat.
Źle to zabrzmiało. Oświata nie jest problemem, ale jej finansowanie już tak.

Oczywiście, patrząc na to, że w szkołach jest coraz bardziej pusto, to dzieciaki mają bardzo dobre warunki do nauki. Ale jak się później spojrzy na rachunki, to włosy dęba stają.
Ale problemem jest różnica między tym, co dostajemy w ramach subwencji z budżetu państwa, a tym, co wydajemy.

Coraz głośniej mówi się o konieczności zamknięcia jednej ze szkół.
Zamkniecie nic nie da. Bo co oznacza zamknięcie? Nie ma szkoły. I co z tymi uczniami? Muszą trafić do innych placówek, gdzie powstają dodatkowe klasy, dla których trzeba zatrudnić dodatkowych nauczycieli.

Pytanie, czy zawsze.
Ale czy zatrudnię nowego nauczyciela, czy dam dodatkowe godziny, to i tak wymaga zapłaty. Całym problemem jest to, że myślimy, że budynek jest największym kosztem, ale chyba ok. 80 proc. wydatków to płace. Oczywiście, można trochę zaoszczędzić po zamknięciu na pracownikach obsługi. Ale godziny nauczycielskie i tak zostaną, bo zostaną uczniowie.

Ale to już zawsze miasto będzie tyle dokładać do subwencji? Te koszty są coraz wyższe.
Nie są coraz wyższe, bo tniemy zajęcia pozalekcyjne. Zmierzamy do tego, by zapewnić w szkołach podstawę programową.

Ale to ze szkodą dla uczniów.
Ze szkodą dla ucznia, ale musimy spiąć to finansowo. Niech pan minister edukacji powie, że sfinansuje płace nauczycieli w całości z budżetu państwa, to my bierzemy całą resztę na siebie, nawet zajęcia pozalekcyjne.

W programie jest takie hasło: Malbork dobre miejsce do życia. I mowa jest o placówkach wsparcia dziennego dla rodzin.
Na razie robimy to, co jest w obszarze rewitalizacji w Śródmieściu. Na kolejną perspektywę funduszy unijnych już nie można zajmować się tym samym terenem. Mamy więc zidentyfikowane dwa obszary na Piaskach, bo tam żadnej takiej instytucji nie ma. Zobaczymy też co z dalej centrum opiekuńczo-mieszkalnym przy Środowiskowym Domu Samopomocy, bo nasz projekt nie przeszedł. Być może Nowy Ład będzie przewidywał jakieś dotacje na ten cel.

Jest też w pana programie punkt „Razem spędzamy czas wolny”. Ale co zrobić z tymi wszystkimi budynkami, na które Malborskie Centrum Kultury i Edukacji wydaje krocie. Jeśli dojdzie jeszcze sala widowiskowa, to koszty będą jeszcze wyższe.
Jeśli chcemy inwestować w kulturę, to musimy mieć pieniądze. Co można zrobić z budynkami? Może sprzedamy wieżę ciśnień? Raczej nie. Na obiekty, które ma MCKiE, pozyskiwaliśmy środki, by je uratować. Dlatego, jak się coś uratuje, to trzeba przypisać to do kultury. Inaczej się nie da, jeśli chce się pozyskać zewnętrzne środki na ratowanie. Będziemy przecież zabiegali o ratowanie zabytkowego Ratusza.

Czy dokumentacja przewiduje również możliwość rozbudowy tego obiektu?
Nie, to tylko adaptacja, ewentualnie dodatkowe zabezpieczenia przy wejściu.

A co z pomysłami na Stare Miasto studentów z Politechniki Warszawskiej?
Te wizje będą w przyszłości poddawane obróbce. Niektóre, jak te dotyczące Traktu Jana Pawła II, to wręcz kosmos i zupełnie inny sposób zagospodarowania. Ale może coś z tych elementów uda się wykorzystać.

A może warto rozpocząć starania, by Stare Miasto wpisać na listę zabytków, by nikt tych oryginalnych założeń nie zniszczył? Jest przecież w tym projekcie całego osiedla głębsza myśl, choć dla niektórych to pudełka, które nie pasują do zabytkowego zamku.
Na razie myślimy o pawilonie, jak go zaadaptować. Potrzebne są pieniądze na remont. Czekamy również, by zakończyły się prywatne inwestycje, bo chcemy pociągnąć tam drogę, ale również ucywilizować teren przed Szkołą Łacińską.

W takim razie może to Stare Miasto powinno być objęte procesem rewitalizacji? Nie da się ukryć, że ot miejsce potrzebuje odświeżenia, nowego tchnienia.
Ten obszar przegrał z innymi sprawami społecznymi. Po analizie okazało się, że zidentyfikowano tam zbyt mało problemów typowo społecznych, które można byłoby eliminować dzięki rewitalizacji. Owszem, kłopoty są, ale typowo napływowe.

Jedną z obietnic było również wsparcie dla organizacji pozarządowych.
Trudno teraz, przez pandemię, to ocenić.

Ale stowarzyszenia sportowe czują się poszkodowane.
Że dla nich jest za mało, a inni mają za dużo?

Nie, że w ogóle mają zbyt mało, bo przecież, mimo pandemii, wiele organizacji sportowych normalnie funkcjonowało.
Ale trzeba było podjąć decyzję, czy idziemy w rozwój infrastruktury sportowej, czy dofinansowanie klubów. Na przykład z punktu widzenia pływaków, czy lepiej dawać pieniądze na sekcję, by mogli jeździć do Elbląga i tam wynajmować pływalnię, czy lepiej zbudować basen? W przypadku piłki nożnej mamy boiska, więc nie musimy się wstydzić. Wydaje mi się, że wszyscy myślą o sporcie seniorskim, ale my dajemy na rozwój sportu dzieci i młodzieży, bo na ten parazawodowy musi być sponsor. Nie mamy takich środków, więc wybraliśmy, że będziemy tworzyć i utrzymywać infrastrukturę.

To co się nie udało? Są takie obszary, które pozostają nietkniętym ugorem?
Oczywiście, duże inwestycje, czyli basen, hala, Ratusz. Nie ukrywam, że jestem rozczarowany podziałem środków z rządowych funduszy. Ulica Nowowiejskiego jest tego doskonałym przykładem, bo projekt dotyczący jej remontu składaliśmy do Funduszu Inicjatyw Lokalnych i Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg. Wszyscy mówią, że to bardzo dobry projekt, ale drogi i lepiej dać dotacje trzem gminom na mniejsze zadania. Ale liczymy, że w końcu nam się uda zdobyć na ten cel zewnętrzne środki.

A rondo u zbiegu ulic Konopnickiej i Kotarbińskiego?
Jak mamy problemy z finansami, to prędzej typujemy do zrobienia Nowowiejskiego.

Kolejne drogi też zaczynają się sypać…
Wszystko się zaczyna sypać, bo tak jest z upływem czasu. Dlatego dla wszystkich burmistrzów kolejnych 200 kadencji wystarczy zajęcia.

No właśnie, oceniano pana, że trochę unika pan pracy. Od roku ta opinia jest trochę nieaktualna, ale wcześniej często mieszkańcy wypominali, że burmistrz tylko chodzi i ściska te ręce mieszkańców na imprezach. Ostatnie kilkanaście miesięcy były bardziej pracowite, bo nie mógł pan nigdzie chodzić i ściskać, tylko siedział w fotelu i pracował. I nie da się ukryć, że efekty są: bulwar, budynek komunalny, odnawianie kamienic w Śródmieściu.
Warto przede wszystkim pamiętać, że jest to koniec perspektywy unijnej. Wtedy zwykle inwestycji jest najwięcej.

Co się będzie działo przez kolejne 2,5 roku?
Musimy skończyć to, co robimy i pozyskiwać kolejne środki wszystkimi możliwymi metodami. Wiem, że często ludzie czekają na konkrety, ale nie zawsze da się przewidzieć, jakie będą możliwości. Będziemy wszędzie szukać dofinansowania. Na pewno remonty dróg i budowa nowych mieszkań są ważne. To szansa dla Malborka i przyszłość, by mieć mieszkańców, dobrą komunikację oraz atrakcyjne miejsca do wypoczynku.

Powiat tworzy właśnie strategię rozwoju. Czy miasto będzie przygotowywać swoją?
Wstrzymaliśmy się, bo ze względu na projektu unijne trzeba zdecydować, czy tworzymy strategię miasta czy Miejskiego Obszaru Funkcjonalnego. Dla wielu projektów lepszy będzie dokument ponadlokalny.

Dzięki wcześniejszej współpracy w ramach MOF wymienione jest oświetlenie uliczne, przeprowadzono termomodernizację w obiektach publicznych, ale też powstały nowe trasy rowerowe, a tam gdzie nie można było ich zbudować – progi na ulicach.
Może za 50 lat zostanę doceniony za te elementy spowolnienia ruchu. Czy chcemy czy nie chcemy, jeśli mamy być w Europie, to musimy zmniejszać ruch w miastach i go spowalaniać. Dlatego ważny jest transport zbiorowy, by mieszkańcy się odzwyczajali od samochodów. Musimy doprowadzić do sytuacji, by komunikacja była tańsza niż zakup paliwa do auta i zapłata za parkowanie. Mam nadzieję, że uda mi się przekonać radę, by zwiększać powierzchnię stref płatnego parkowania. Teraz jest pandemia, więc nie podnoszę tego tematu, ale trzeba będzie takie rozwiązania wprowadzać wzorem innych miast.

A obwodnica? W programie jej nie było. Ale podobno to przez pana jej nie ma, bo trzeba było o taką inwestycję zawalczyć, jak zrobił to Sztum.
Ale w Sztumie jest starosta z PiS, więc samo to miało wpływ na decyzje rządowe. Nasza obwodnica jest bardzo droga, wszyscy wiedzą, że kosztowałaby tyle, co kilka obwodnic Sztumu. Już na poprzednim etapie wygrała dlatego druga nitka mostu na Nogacie, nie budowa obwodnicy.

W galerii prezentujemy najważniejsze sukcesy i porażki po 2,5 roku burmistrza, o których mieszkańcy Malborka mówią najgłośniej.

Malbork na wizualizacjach. Co powstało, a co się nie udało?...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto