Malbork. Zamieszanie z działką w Kałdowie, którą miasto kupiło za ok. 2,5 mln zł. Dotychczasowy dzierżawca nie wydał jej i prowadzi parking

Ta dość skomplikowana sytuacja dotyczy parceli, która w 2018 r. wróciła do miejskich zasobów po tym, jak burmistrz skorzystał z prawa pierwokupu (za niespełna 2,5 mln zł) w związku z planowaną przez właściciela transakcją sprzedaży. Na lodzie został jednak podmiot, który parking prowadził na podstawie umowy zawartej z byłym już właścicielem. Władze twierdzą, że nie mają żadnych zobowiązań wobec tego podmiotu, dlatego dały mu czas na ostateczne wydanie nieruchomości. Termin minął 1 lipca, jednak wówczas przedsiębiorca nie pojawił się na spotkaniu z urzędnikami. Wówczas władze miasta wyznaczyły drugi termin, czyli 15 lipca.

- Udaliśmy się na miejsce o godz. 10. Nie zastaliśmy właściciela firmy. Wylegitymowaliśmy się przed pracownikami, poprosiliśmy o kontakt z właścicielem, który wcześniej nie odbierał telefonu. Zadeklarował, że przyjedzie za godzinę – relacjonuje Jan Tadeusz Wilk, wiceburmistrz Malborka, który zajmuje się tą sprawą.

Jednak o zadeklarowanej porze, jak twierdzi wiceburmistrz, przedsiębiorca się nie zjawił, choć do Kałdowa znów pojechali przedstawiciele Urzędu Miasta. Poinformował, że będzie dopiero za kolejną godzinę.

- Wtedy zapowiedzieliśmy, że przejmujemy teren. Po tym dopiero właściciel firmy zaproponował, że przyjedzie do Urzędu Miasta. I rzeczywiście około południa przyjechał – opowiada Jan Tadeusz Wilk. - W międzyczasie, o godz. 10.36, otrzymałem e-mail z informacją z kancelarii prawnej, która prowadzi tę sprawę w imieniu przedsiębiorcy, że nie zgadza się on na oddanie terenu. Przyjęliśmy to do wiadomości.

Wiceburmistrz dodaje, że kiedy przedsiębiorca zjawił się w urzędzie, ponownie odmówił wydania nieruchomości.
- Nie weszliśmy na ten teren siłą, bo zbliża się Oblężenie Malborka, więc ludzie nie mieliby gdzie parkować. Mogliśmy zablokować wjazd, była z nami Straż Miejska. Ale wydaje mi się, że od razu większą sensacją byłoby to, że odebraliśmy nieruchomość, a nie, że jest największa impreza plenerowa w mieście – uważa wiceburmistrz Wilk.

Warto dodać, że przedsiębiorca prowadzi na spornym gruncie sezonowy parking. Wygrał również przetarg na dzierżawę dwóch innych należących do miasta działek pod takie usługi, głównie dla turystów. Ale jedna z nieruchomości - przy ulicy Głównej - stoi pusta, nie jest nawet oznakowana jako miejsce, w którym za opłatą można zostawić auto.

- Przedsiębiorca twierdzi, że nie ma tak dużo samochodów, jak się spodziewał. Dlatego tam nie prowadzi działalności – mówi Wilk.

Wydarzenia, o których mówi wiceburmistrz, nie zakończyły całego postępowania zmierzającego do odzyskania gruntu.
- Kierujemy sprawę do sądu o wydanie nieruchomości – zapowiada Marek Charzewski, burmistrz Malborka.

Jak wyjaśnia włodarz, przedsiębiorca swoje zachowanie tłumaczy opiniami swoich prawników. Twierdzą oni, że umowa dzierżawy zawarta jeszcze z poprzednim właścicielem jest ważna, bo została zawarta na 30 lat.
- Ale jeśli by to potwierdził sąd, to będzie trzeba przeprowadzić negocjacje wysokości czynszu na podstawie czynszów z sąsiednich nieruchomości – informuje Marek Charzewski.

Według prawników urzędu, dotychczasowa umowa dzierżawy przestała obowiązywać, dlatego burmistrz zdecydował, że przedsiębiorca będzie obciążany kosztami.
- Naliczamy opłaty za bezumowne korzystanie z gruntu od 15 lipca według stawek wylicytowanych w przetargu na sąsiedni parking – informuje Marek Charzewski.