Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Studzienki zapchane i dlatego nie przyjmują wody podczas ulew? Magistrat nie zgadza się z taką diagnozą mieszkańców

Anna Szade
Anna Szade
Radosław Konczyński
Upał za oknem to od pewnego czasu zapowiedź groźnych zjawisk atmosferycznych. Malbork zmierzył się z wielkimi ulewami na początku lipca, co pokazało, że miasto nie jest wielką gąbką, która wchłonie każdą ilość wody. „Bo studzienki nie są czyszczone” – stawiali diagnozę mieszkańcy. Co na to magistrat?

Wiele osób, które widziały zalane ulice Malborka podczas gwałtownych ulew przechodzących nad miastem na przełomie czerwca i lipca i w lipcu, cały czas mają ten obraz przed oczami. Niektórzy musieli mierzyć się z zalanymi piwnicami, domami, garażami, firmami. Opady były krótkie, ale tak intensywne, że jezdnie zamieniały się w rzeki, bo woda nie wpływała do wpustów ulicznych.

Bo te studzienki są wiecznie zapchane i dlatego były podtopienia – orzekli niektórzy mieszkańcy.

Magistrat: podtopienia możemy ograniczyć, ale całkowicie ich nie wyeliminujemy

Ale w magistracie nie zgadzają się z taką oceną. W tym rok na konserwację i utrzymanie infrastruktury sieci kanalizacji deszczowej, czyli remonty i czyszczenie burzówki, ale też utrzymanie rowów i przepustów miasto wyda 310 tys. zł. Zadanie zostało powierzone Przedsiębiorstwu Wodociągów i Kanalizacji w Malborku sp. z o.o., czyli miejskiej spółce, która specjalizuje się w takich działaniach.

Studzienki czyszczone są regularnie. Do ostatnich podtopień doszło nie dlatego, że wpusty nie odbierały deszczówki, ale dlatego, że wypływała z nich woda – wyjaśnia Marek Charzewski, burmistrz Malborka.

„Narozrabiała” natura, bo 30 czerwca, gdy było najgorzej, w ciągu kilku godzin spadło 80 litrów wody na metr kwadratowy. Dla porównania, opady, jakie średnio przez cały rok odnotowywane są w mieście, to 675 mm. Jak to przeliczyć? 1 mm opadu to 1 litr wody na metr kwadratowy. Widać więc, że nie był to taki sobie deszczyk, do którego łatwo dopasować instalację, która „wypiłaby” wodę zamiast ją „wypluwać”, jak w przypadku ostatniego kataklizmu.
- Kanalizacja deszczowa projektowana była do warunków normalnych z rezerwą – tłumaczy Józef Barnaś, wiceburmistrz Malborka. - Jeśli dochodzi do takich sytuacji, to musimy zrobić wszystko, by je zminimalizować. Nie powiemy jednak, że je wyeliminujemy, ale możemy podtopienia ograniczyć.

W urzędzie słyszymy, że temat jest naprawdę skomplikowany i dotyczy praktycznie całego Malborka. Winne jest nie tylko betonowanie placów, skwerów czy chodników w miejskiej przestrzeni, ale także choćby podjazdów na prywatnych posesjach. Woda gdzieś spłynąć z takich przydomowych powierzchni musi.

Etapami w mieście próbujemy to porządkować, bo mieliśmy wiele zgłoszeń o zalaniach. Ludzie sami sobie to robią. Wyobraźmy sobie ulicę, gdzie nie ma kanalizacji i właścicieli nieruchomości, którzy odprowadzają wodę deszczową na chodniki i jezdnie, a potem narzekają, że ich zalewa. Do tego to jest niezgodnie z przepisami prawa budowlanego - informuje Józef Barnaś.

Mówi o tym rozporządzenie ministra infrastruktury w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie.

W przypadku budynków niskich lub budynków, dla których nie ma możliwości przyłączenia do sieci kanalizacji deszczowej lub ogólnospławnej, dopuszcza się odprowadzenie wód opadowychna własny teren nieutwardzony, do dołów chłonnych lub do zbiorników retencyjnych. Dokonywanie zmiany naturalnego spływu wód opadowych w celu kierowania ich na teren sąsiedniej nieruchomości jest zabronione – czytamy w dokumencie.

A ty gdzie wylewasz swoją deszczówkę? Miasto zapowiada kontrole

Miasto już zapowiada kontrole, bo były też inne podejrzenia: mogą zdarzać się przypadki wprowadzania deszczówki do kanalizacji sanitarnej. Wówczas podczas ulewy fekalia wybijają w domach, co nie jest przyjemne.
- Naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska ma wystąpić do właścicieli nieruchomości o przedstawienie informacji, w jaki sposób odprowadzają wody deszczowe ze swoich posesji. Tam, gdzie burzówki nie ma, mają obowiązek zagospodarować je na własnym terenie. Nie można ich odprowadzić do sąsiada. Nie można też na ulicę, bo to teren publiczny, chyba że dawniej miasto wyraziło na to zgodę i wydało takie warunki. Każdy właściciel będzie musiał przedstawić indywidualnie, że ma taką zgodę – słyszymy od Józefa Barnasia.

Miasto nie chce nikogo karać, ale rozwiązać problem tam, gdzie jest to możliwe. Niewykluczone, że pojawi się lokalny system dopłat do zbiorników, by deszczówkę po prostu gromadzić w swoim ogrodzie. Taka woda jest idealna do podlewania roślin. Są osoby, które wykorzystują ją do spłukiwania toalet lub do prania, bo do tego też się nadaje.

Pomyślimy o zachętach i programie typu „beczka plus” – deklaruje Marek Charzewski.

Podatek od deszczu. Walka z "betonozą" i motywacja do gromadzenia wody

Można się pod nosem uśmiechać po takiej zapowiedzi, ale gromadzenie wody staje się powoli koniecznością. Nie tylko dlatego, by miasto nie tonęło, ale by nie cierpiało z powodu suszy. Już istnieje opłata za zmniejszenie naturalnej retencji terenowej, zwana potocznie podatkiem od deszczu. Od 1 stycznia 2018 r. obowiązkowa opłata dotyczy właścicieli nieruchomości o powierzchni powyżej 3,5 tys. m kw. i zabudowanych w przynajmniej 70 proc. 

Wpływy z jego tytułu zasilają głównie budżet Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, które przeznaczą je na walkę ze skutkami suszy. Założeniem opłaty deszczowej jest rekompensata negatywnych skutków suszy. Tereny działek pokryte betonem nie utrzymują wody.
Od pewnego czasu zapowiadane jest rozszerzenie podatku o kolejne osoby. Według najnowszej propozycji opłata ma objąć właścicieli nieruchomości od 600 m kw. i wskaźnika zabudowy przynajmniej na poziomie 50 proc. , czyli także domów wielorodzinnych. Zmiana miałaby na celu zachęcenie do budowania systemów retencyjnych i ograniczenia powszechnej „betonozy”.
Projekt zmiany ustawy, według zapowiedzi Ministerstwa Infrastruktury, może być uchwalony w drugim półroczu 2022 r.

Zakończyły się konsultacje publiczne i uzgodnienia międzyresortowe w ramach prac legislacyjnych nad projektem ustawy o inwestycjach w zakresie przeciwdziałania skutkom suszy. Obecnie prowadzone są prace mające na celu uwzględnienie uwag i propozycji zgłoszonych podczas konsultacji. Termin wejścia w życie projektowanych zmian zostanie określony tak, aby umożliwić podmiotom zobowiązanym i właściwym organom przygotowanie się do stosowania nowych regulacji – powiedział Szymon Huptyś, rzecznik prasowy resortu infrastruktury cytowany przez biznes.wprost.pl.

Stawki podatku od deszczu mają być uzależnione od zdolności retencyjnych danej nieruchomości:

  • bez urządzeń do retencjonowania wody z powierzchni uszczelnionych trwale związanych z gruntem - 1,50 zł za 1 m kw. na rok (obecnie 1 zł),
  • z urządzeniami do retencjonowania wody z powierzchni uszczelnionych o pojemności do 10 proc. odpływu rocznego z powierzchni uszczelnionych trwale związanych z gruntem - 0,90 zł za 1 m kw. na rok (obecnie 0,60 zł)
  • z urządzeniami do retencjonowania wody z powierzchni uszczelnionych o pojemności od 10 do 30 proc. odpływu rocznego z powierzchni uszczelnionych trwale związanych z gruntem 0,45 zł za 1 m kw. na rok (obecnie 0,30 zł).

Według szacunków, obecnie podatek od deszczu płacą właściciele ok. 7 tys. nieruchomości w całej Polsce. Po wprowadzeniu nowych regulacji liczba ta może wzrosnąć nawet 20-krotnie.

Malbork. Przeszła ulewa, strażacy mieli bardzo dużo interwen...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy warto kupować dzisiaj mieszkanie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto